Przez dwa lata nic się jednak nie zmieniło. Nawet, gdy okazało się, że część z tych masztów jest samowolą budowlaną. Sprawą udało się zainteresować wojewodę Stanisława Kracika, który spotkał się kilkakrotnie z mieszkańcami. Ich zdaniem, anteny powodują bóle głowy, są przyczyną chorób nowotworowych i poronień. Nie chcą żyć w zagrożeniu - Wojewoda, po każdym takim spotkaniu, szukał sposobu, żeby pomóc mieszkańcom. Udało się zmobilizować nadzór budowlany, który uznał anteny za samowolę budowlaną i wydał nakaz rozbiórki. Niestety, egzekucja tej decyzji to długotrwały proces, który może potrwać kilka miesięcy - mówi Joanna Sieradzka, rzeczniczka prasowa wojewody. Mieszkańcy nie wyobrażają sobie jednak dalszego życia w takim zagrożeniu. - Kiedy poroniłam, mój lekarz potwierdził, że przez promieniowanie nie donosiłam ciąży. Nie wolno mi też planować kolejnej. Albo wszyscy się stąd wyprowadzimy, albo zostanie tu cmentarz. Sąsiadka ma chłoniaka, przypadków zachorowań jest kilkadziesiąt - mówi Barbara Gaudzińska-Calik. Jej rodzina mieszka w jednym pokoju, oklejonym ekranami z obawy przed promieniowaniem. Z pozostałych pomieszczeń Calikowie starają się nie korzystać. Wystąpili o odłączenie prądu Idąc za ciosem, mieszkańcy wystąpili o odłączenie prądu, który zasila maszty. Tutaj także zostali poparci przez Stanisława Kracika, który dwa dni temu wysłał pisma do Enionu oraz Urzędu Regulacji Energetyki w Warszawie. Enion powiedział nam wczoraj, że zna sprawę i będzie ją rozpatrywał. - Skoro część z tych masztów została postawiona nielegalnie, to nie powinna być do nich doprowadzana energia elektryczna. Stąd pomysł, żeby wezwać dostawcę energii do natychmiastowego wstrzymania prądu - mówi Joanna Sieradzka. Mieszkańcy nie kryją rozgoryczenia Mieszkańcy nie kryją rozgoryczenia, że sprawy w urzędach idą ślimaczym tempem, a właściciele anten nadal robią swoje. - Dzisiaj przyjechała ekipa, która zaczęła modernizować anteny, mimo nakazu rozbiórki - irytuje się Wioletta Kaczmarczyk. Właścicielka domu, na której stoją maszty, uważa natomiast, że pomiary, które były robione u niej, wykazały brak promieniowania. - Sama mam dwójkę dzieci, chorą matkę i teściową. Ale kiedy spytałam o zdanie lekarzy, powiedzieli, że szkodliwość tych masztów jest znikoma. Przykro mi, że ludzie chorują, ale to nie jest moja wina - mówi Alina Kościółek. Paulina Polak Krzysztof Katra Czy telefony i maszty szkodzą Telefony komórkowe i anteny prawdopodobnie wywołują u ludzi raka mózgu - stwierdziła kilka tygodni temu Światowa Organizacja Zdrowia (WHO). Do takich wniosków doszła grupa 31 ekspertów z 14 krajów, którzy spotkali się w Lyonie. Według WHO, korzystanie z telefonów komórkowych jest tak samo rakotwórcze jak chloroform, spaliny czy ołów. Jednak nie wszyscy eksperci się z tym zgadzają. Część z nich uważa, że związek między telefonami a zwiększonym ryzykiem zachorowań na nowotwory jest zbyt słaby, aby wyciągać tak daleko idące wnioski. Nawet jednak oni podkreślają, że wciąż za mało wiemy, aby z całą pewnością odrzucić ewentualne ryzyko. Do tej pory przeprowadzono zbyt mało badań nad długoterminowymi konsekwencjami korzystania z komórek. AM Czytaj więcej: Grodzka na kawałki Gimnazjaliści pokazali klasę Zarząd azotów skwitowany