Andrychów dysponuje obecnie jednym z najnowocześniejszych systemów monitoringu. Co prawda to tylko 12 kamer, ale za to wysokiej jakości. Budowa całej sieci kosztowała kilkaset tysięcy zł. Zdaniem radnego Zbigniewa Małeckiego monitoring nie do końca zdaje egzamin, bo okazuje się, że choć miasto jest obserwowane przez całą dobę, nikt tak naprawdę nie śledzi na bieżąco obrazu z kamer. - W wielu przypadkach policja czy straż miejska mogłyby zareagować natychmiast, gdy dzieje się coś złego w miejscach objętych monitoringiem, ale docierają do mnie sygnały, że wcale tak nie jest - mówi radny. Tymczasem do tej pory władze miasta przekonywały, że monitoring to świetne rozwiązanie. Podgląd z 12 kamer znajduje się w dwóch miejscach. Monitory znajdują się w siedzibie straży miejskiej i w pomieszczeniu dyżurnego w komisariacie policji w Andrychowie. - Nie mamy możliwości, aby skierować pracownika do tego, by całodobowo śledził obraz z kamer. Strażnicy obserwują więc obraz tylko okresowo, kiedy wykonują jakieś prace dokumentacyjne w biurze - przyznaje Jan Kajdas, komendant Straży Miejskiej w Andrychowie. Straż miejska nie ma możliwości, bo jej potencjał kadrowy jest ograniczony. Okazuje się, że w komisariacie policji problem jest podobny. Również policja nie wyznaczyła pracownika, który przynajmniej w dzień śledziłby obraz z 12 kamer. Tylko czasami obraz obserwuje dyżurny lub jego pomocnik. Jak coś zauważą, to wysyłają na miejsce patrol. Gdy zajęci są innymi obowiązkami, monitoring jest praktycznie bezużyteczny. - Nie do końca - mówi komendant SM. - Obraz z kamer jest zapisywany cyfrowo. W razie konieczności można sięgnąć do archiwalnych nagrań i np. zidentyfikować sprawcę. Takie sytuacje zdarzały się wielokrotnie . Poza tym kamery oddziałują na mieszkańców prewencyjnie - dodaje. GM