Marysia choruje na wrodzony niedobór czynnika VII, który powoduje brak krzepliwości krwi. - Problem zaczął się z pierwszą menstruacją. Od sierpnia córka wiele razy trafiała do szpitala z krwotokiem. Pomaga jej tylko podanie ampułki z czynnikiem osoczopochodnym. Teraz powiedziano nam, że zapasy leku skończyły się. Nie wiemy, co mamy robić - mówi pan Józef, tata dziewczynki. Rodzice mają w domu tylko jedną dawkę osoczopochodnego czynnika VII. To zdecydowanie za mało, żeby powstrzymać krwawienie. Dla Marysi miesięcznie potrzeba nawet do 10 ampułek. Jedna kosztuje około 600 zł. Dotychczas preparat był sprowadzany z zagranicy przez Regionalne Centrum Krwiodawstwa i Krwiolecznictwa. W odróżnieniu od pozostałych czynników krzepnięcia, jest kupowany w ramach importu docelowego za zgodą dyrektora Departamentu Polityki Lekowej i Farmacji Ministerstwa Zdrowia. W Małopolsce na podobne jak u Marysi skazy krwi chorują 24 osoby. Cześć z nich potrzebuje stałego dostępu do leku. Pan Piotr ma głęboki niedobór czynnika VII. Pomimo choroby pracuje jako księgowy w jednej z podkrakowskich miejscowości. Nie wyobraża sobie jednak normalnego funkcjonowania bez czynnika VII. Więcej w dzisiejszym "Dzienniku Polskim"