Mieszkańcy Alwerni za punkt honoru stawiają sobie dyżury przy zniszczonym przez pożar klasztorze. Do społecznych patroli, które całą dobę strzegą zabytku przed złodziejami, zapisała się już kilkadziesiąt osób. - Pilnujemy, przyjeżdżamy do domu, śpimy cztery godziny i rano znowu idziemy do pracy. Cały czas patrolujemy wszystkie miejsca. Ten dyżur odbywa się praktycznie całodobowo - wyjaśnia Marek Różycki, patrolujący klasztor mieszkaniec Alwerni. - Odbieram codziennie kilkanaście telefonów od osób, które się zapisują. Są to ludzie w każdym wieku. Dzwoni dużo pań i dużo młodzieży. Chętnych bez przerwy przybywa - dodaje mieszkaniec Alwerni Marek Skowronek. Patrole czuwać będą nad bezpieczeństwem klasztoru nawet kilka tygodni, aż do całkowitego zabezpieczenia budynku. Przypomnijmy: pożar klasztoru wybuchł 6 marca. Spłonął prawie cały dach klasztoru i kościoła oraz jedna z wież. Nikt nie ucierpiał, ale straty szacowane są na wiele milionów złotych. Klasztor w Alwerni (pow. chrzanowski) powstał w 1616 r. z inicjatywy Krzysztofa Korycińskiego, właściciela pobliskich dóbr. Jego pierwowzór znajduje się we Włoszech, w Toskanii - to góra La Verna, na której św. Franciszek spędzał czas na modlitwie i poście, i gdzie w 1224 r. otrzymał stygmaty. Alwernia znana jest jako miejsce kultu obrazu Pana Jezusa "Ecce Homo", czczonego tu jako ikona Miłosierdzia Bożego. Do Sanktuarium Miłosierdzia Bożego w Alwerni przybywają liczne pielgrzymki z okolicy, zwłaszcza z Górnego Śląska.