W środę, 16 września wieczorem, klub Lokator na krakowskim Kazimierzu przeżywał prawdziwe oblężenie. Zajęte były wszystkie stoliki, a goście tłoczyli się również w przejściach. Wszystko to za sprawą zaproszonego przez Instytut Francuski i wydawnictwo Karakter gościa, który na trasie swojej pierwszej, czterodniowej wizyty w Polsce zrobił sobie przystanek także w Krakowie. A ponieważ był nim kongijski pisarz, Alain Mabanckou, który uważany jest za jednego z najwybitniejszych twórców francuskojęzycznych - dla wszystkich miłośników literatury była to niebywała gratka. Spotkanie, połączone z promocją drugiej po "Kielonku" wydanej w Polsce powieści tego autora - "African Psycho" - poprowadził znany krakowski poeta i publicysta, Wojciech Bonowicz. Alain Mabanckou urodził się w 1966 roku w Republice Konga, która wtedy jeszcze nosiła nazwę Kongo Brazzaville. Studiował prawo w Paryżu, ale zwyciężyła w nim pasja literacka. Pisywał wiersze, jednak prawdziwą sławę przyniosły mu nasycone humorem powieści, ukazujące z zupełnie innej perspektywy rzeczywistość afrykańską. Jest laureatem licznych nagród (otrzymał między innymi Prix des Cinq Continents i prestiżową Prix Renaudot). W Polsce wydano do tej pory dwie z siedmiu jego książek: "Kielonka" - pełną aluzji literackich, napisaną bez używania kropek ani wielkich liter opowieść bywalca kongijskiego baru oraz "African Psycho" - odwołującą się w czytelny sposób do sławnej powieści "American Psycho" historię niewydarzonego seryjnego mordercy. Obecnie Mabanckou jest wykładowcą literatury na Uniwersytecie Michigan w Stanach Zjednoczonych. Mabanckou tłumaczył zgromadzonym, okraszając szczodrze wypowiedź stwierdzeniami, które z powodzeniem mogły być uznane za "złote myśli", że aby napisać dobrą powieść, trzeba mieć trochę niepoukładane w głowie i wiedzieć, jak wyleczyć swoją chorobę. -Piszę pewnie dlatego, że często byłem sam w moim życiu i dlatego, że mieszkam daleko od mojego kraju. A zresztą, poza pisaniem nie umiem robić niczego innego - wyznał kokieteryjnie. Zapytany o to, jak wygląda recepcja jego powieści we Francji, a jak w Kongo, pisarz zwrócił uwagę na swoisty paradoks: -We Francji moje książki odbierane są jako pewna krytyka socjalna, a w mojej ojczyźnie traktuje się je jak próbę odrestaurowania pamięci Kongo. Moje powieści są rzeczywiście bardzo dobrze przyjmowane we Francji, ale czasami wydaje mi się, że doceniane są jedynie ze względu na swoje poczucie humoru i prześmiewczy ton, a nie dostrzega się w nich rozpaczliwej egzystencji Afrykańczyków, którą przecież opisuję. - stwierdził. Słowa te świadczą o pewnym fenomenie, który polega na tym, że każda kultura odczytuje literaturę przez pryzmat własnych doświadczeń i oczekiwań. Ciekawa i fascynująca rozmowa, przerywana co chwilę salwami śmiechu publiczności - Mabanckou znany jest bowiem ze swojego talentu oratorskiego i niewymuszonego dowcipu - dotyczyła nie tylko literatury, ale także dotykała problemów społecznych i politycznych, związanych na przykład z trudną rzeczywistością postkolonialną, z którą muszą się na co dzień zmagać mieszkańcy Afryki, czy z kompleksem wyższości, charakteryzującym Francuzów. Magdalena Wróbel