Sądeczanie zazdrosnym okiem spoglądają na miasta, które i dzisiaj mogą się pochwalić oryginalnymi dokumentami fundacyjnymi sprzed wieków. Niestety, ten sądecki, nadany przez Wacława II - niekoronowanego króla czeskiego, roszczącego sobie prawa do korony polskiej, władającego Ziemią Krakowską i Sandomierską, w 1292 r., nie dotrwał do naszych czasów. Wiadomo, że był przechowywany w sądeckim magistracie. Przetrwał kilka pożarów miasta w XV, XVI i XVII w., ale w wieku XIX znany już był tylko z osiemnastowiecznych transumptów (potwierdzonych kopii), przechowywanych w sądeckim skarbcu grodzkim. One były podstawą do jego zamieszczenia w "Kodeksie dyplomatycznym Polski". W pierwszej połowie XIX w. istniał jeszcze transumpt aktu w dokumencie Kazimierza Wielkiego. Ostatni raz wspomniany jest w spisie dokumentów miasta Nowego Sącza z 1672 r. W roku 1842 wysłano do badań do Tarnowa, na ręce Szwejkowskiego, cztery przywileje, które miały być oddane miastu w roku 1846. W zachowanej notatce na wspomnianym spisie czytamy: "Atoli z 4 są tylko dwa, dwóch zaś brak mianowicie: Privilegium erektionis ex Anno 1292 per Casimirum Anno 1350 confirmatum; Privilegium libertatum Civit. Neo_sand. Augusti tertio Anno 1752." Pożar sądeckiego ratusza w 1894 r. zniszczył większość przechowywanych dokumentów miejskich - oryginałów i transumptów, dotyczących nie tylko grodu nad Dunajcem i Kamienicą. Był to zbiór imponujący, liczący ok. 300 pergaminów, po Krakowie - najbogatszy. Ks. Jan Sygański - autor pierwszej historii miasta, musiał je widzieć, a w swojej "Historii Nowego Sącza" odnotował: "Archiwum mieściło, w wielkiej dębowej, kowanej staroświeckiej skrzyni o 3 zamkach, oryginalne pergaminowe przywileje królów polskich, nadane miastu, począwszy od Wacława II aż do Stanisława Poniatowskiego (?) Dnia 17 kwietna 1894 r, w czasie okropnego pożaru miasta spłonął także ratusz a wraz z nim zetlała kowana skrzynia ze wszystkimi przywilejami.(?)". Księgi ławnicze, radzieckie, cechowe i pergaminy, które uratowano z pożaru, w 1944 r. wywieźli Niemcy. Ślad po nich urywa się w Zgorzelcu. Podejmowane po wojnie próby odnalezienia sądeckich archiwaliów w archiwach Krakowa, Lwowa i niemieckich - spełzły na niczym. Rekonstrukcje sądeckiego aktu lokacyjnego zaproponował, na początku 2007 r., Robert Ślusarek, dyrektor Muzeum Okręgowego w Nowym Sączu. To element większego projektu, którego finałem ma być stała ekspozycja pamiątek z historii miasta urządzona w jednym w budynków muzealnych znajdujących się na starówce sądeckiej. Odtworzony dokument będzie zapewne jednym z ważniejszych eksponatów i znajdzie się na poczesnym miejscu wystawy. Pomysł "kupił" prezydent Nowego Sącza Ryszard Nowak, znalazł grosz w miejskiej kasie i można było przystąpić do realizacji. Przygotowania dokumentacji historycznej aktu lokacyjnego i założeń merytorycznych rekonstrukcji dokumentu podjął się pracownik archiwów krakowskich, Szymon Sułecki - paleograf, historyk - mediewista z Papieskiej Akademii Teologicznej w Krakowie. Autor opracowania wcielił się w historyka - detektywa tropiącego historię i losy dokumentu. Musiał "prześwietlić" kancelarię protonotariusza Henryka Quazo (Quaz, Quazonus, Kwas), w której powstał sądecki akt lokacyjny, a także wgłębić się w ówczesną kaligrafię, by oddać dukt (styl, charakter, maniera pisma) charakterystyczny dla kancelarii i zwrócić uwagę na brachygrafię (system pisania z użyciem skrótów), by oddać tekst łaciński we właściwej abrewiacji (system skrótów wyrównujących długość wiersza). Rekonstrukcja sądeckiego aktu lokacyjnego ma na celu przede wszystkim aspekt wystawienniczy. Stąd - nie gubiąc sedna, czyli treści - skupiono się nad odtworzeniem jego zewnętrznego wyglądu, wielkości, układu tekstu na karcie, oddaniem charakteru ówczesnej kaligrafii. Wacław II po przejęciu władzy w Małopolsce, wystawił akt lokacyjny - precyzyjnie należy powiedzieć: przywilej translokacyjny - nowemu miastu - Sączowi, które miało powstać na gruntach wsi Kamienica, należącej do biskupów krakowskich. Pomysł ten zapewne podpowiedzieli królowi biskupi krakowscy i mieszczanie starosądeccy, którzy opowiedzieli się za nim. Nowe miasto - nowy Sącz - miał powstać po translokacji - przeniesieniu starego Sącza na nowe miejsce. Przeprowadzka rozpoczęła się, ale nie została sfinalizowana. Stąd mamy dzisiaj dwa Sącze: Stary i Nowy. Nazwa - Nowy Sącz - pojawiła się w zapisach historycznych w połowie XIV w. Nowe miasto otrzymało - na wzór Krakowa - prawa niemieckie. By możliwie najwierniej odtworzyć sądecki akt lokacyjny historyk - detektyw musiał znaleźć jak najwięcej dokumentów sygnowanych przez kancelarię Henryka Quazo. Szymon Sułecki natrafił na ślady i zapisy sześciu pergaminów z lat 1291 i 1292. Wśród nich są m.in.: pergamin wystawiony 21 grudnia 1291 r. w Pradze, w którym Wacław król Czech, książę Krakowa i Sandomierza oraz margrabia Moraw, transumuje dokument Leszka Czarnego - księcia krakowskiego z 10 maja 1225 r., dotyczący przywileju dla klasztoru mogilskiego; dokument z 3 listopada 1292 r. uwalniający mieszkańców Sącza (starego) od bramnego, z 8 listopada 1292 r. (!) zatwierdzający uposażenie klasztoru panien klarysek w Sączu (Starym). Pomocne w odtworzeniu sądeckiego aktu lokacyjnego były dokumenty z archiwum klasztoru oo cystersów w Mogile. Powstały w Pradze, w 1291 r., a osobą kontrolującą i potwierdzającą zgodność brudnopisu z czystopisem jest protonotariusz dla Ziemi Krakowskiej i Sandomierskiej - Henryk Quaz, w kancelarii którego powstał sądecki dokument. Pisane w krótkim odstępie czasu pergaminy posiadają wspólne cechy. Można więc wnioskować, iż wykonał je ten sam ingrossator (pisarz), a jeśli wyszły spod kilku rąk, to dość ściśle przestrzegano i stosowano zasady kaligrafii obowiązujące w kancelarii Henryka Quaza, bowiem nie można jednoznacznie stwierdzić, czy napisane zostały przez jedną, czy więcej osób. Rekonstrukcji aktu lokacyjnego dokonała Ewa Pietrzak - konserwator w pracowni papieru i skóry Zamku Królewskiego na Wawelu. Samo pisanie tekstu zajęło bez mała 2 miesiące. Ewa Pietrzak była w stanie odtworzyć dziennie 2- 3 linijki tekstu. Trudniejsze - jak sama przyznaje - było przygotowanie kopii kart z ksiąg miejskich Wieliczki i Kroniki Krakowskiej z XIII wieku. Przy tych pracach "wydajność" była jeszcze mniejsza: góra dwie linijki w ciągu dniówki. Osobną historię ma przygotowanie arkusza pergaminu, na którym zrekonstruowano przywilej. Płat skóry cielęcej wyprawiano i przygotowywano 2 tygodnie. Rekonstrukcję nowosądeckiego aktu oparto na praskim pergaminie z 21 grudnia 1291 r., ze względu na podobną ilość tekstu. Osobnym rozdziałem przy odtworzeniu sądeckiego dokumentu była kwestia wskazania inicjału, który mógł otwierać tekst. Nie można się było oprzeć na dokumentach z archiwum mogilskiego, bowiem te rozpoczynały się od ozdobnie pisanego (rysowanego) inicjału pierwszej litery imienia władcy - W(encezlaus). Poszukiwany inicjał - N(os) znaleziono w dyplomatycznej korespondencji Wacława II, przechowywanej w klasztorze oo. cystersów w Vyššim Brodzie, a datowanej na rok 1290. Swoją historię ma również pieczęć Wacława II. Zachowały się jej dziewiętnastowieczne rysunki, ale w przypadku takiego projektu ważna jest grubość wosku oraz głębokość odcisku. By rekonstrukcja była możliwie najwierniejsza posłużono się zachowanymi rysunkami z Czech, a także fragmentami pieczęci Wacława II przechowywanymi w krakowskim Muzeum Czartoryskich i Archiwum Państwowym. Odtworzony akt lokacyjny Nowego Sącza przekazany zostanie prezydentowi miasta - Ryszardowi Nowakowi 8 listopada, w 715 urodziny grodu, w sądeckim ratuszu. A dokona tego? król Wacław II, w asyście rycerzy i protonotariusza Henryk Quaz. To jeden z elementów obchodów rocznicy lokacji Nowego Sącza. Na zdjęciu: Ewa Pietrzak - konserwator w pracowni papieru i skóry Zamku Królewskiego na Wawelu przy pracy nad sądeckim pergaminem Tekst: Sławomir Sikora