W reprezentacji Bibrzycka rozegrała 114 meczów. Wcześniej, jako nastolatka, grała w kadrach juniorskich i młodzieżowej. - Rozmawiałam z dyrektorem sportowym PZKosz. Mirosławem Noculakiem podczas turnieju finałowego Euroligi w Jekaterynburgu i już wówczas złożyłam jasną deklarację. Wysłałam też informację do związku. Dlatego nie rozumiem pisma, jakie otrzymałam w maju, w którym federacja grozi mi zawieszeniem, gdyż nie stawiłam się na zgrupowaniu. Nikt ze mną na temat mojej decyzji wcześniej nie rozmawiał. To przykre, że rozstaję się z kadrą w takich okolicznościach - powiedziała Bibrzycka, która w maju zdobyła mistrzostwo Turcji z Fenerbahce Stambuł. Jak podkreśliła, ma sporo powodów, by zakończyć wieloletnie występy w narodowych barwach. - Ponad 15 sezonów na parkietach ligowych i w kadrze, kłopoty zdrowotne, szczególnie ze ścięgnami Achillesa, co poświadcza zwolnienie lekarskie z klubu. Zresztą właśnie przechodzę rehabilitację. Nie jestem w stanie grać non stop na najwyższych obrotach. Swoje dla reprezentacji zrobiłam. Poza tym moim priorytetem jest teraz córeczka Gosia i rodzina - dodała. Wychowanka Szkoły Sportowej PZKosz. nie ukrywa, że w reprezentacji nie spełniła się sportowo i czuje niedosyt. - Nie spełniłam w reprezentacji marzenia, jakim był medal mistrzostw Europy czy występ na igrzyskach. Największy sukces to, paradoksalnie, najgorsze miejsce dla sportowca, czyli czwarte w mistrzostwach Europy w 2003 roku. Potem było już tylko gorzej... - przyznała. Bibrzycka skupia się teraz na grze w klubie. Przedłużyła o rok umowę z Fenerbahce, gdzie ma za sobą udany sezon. - Osiągnęłyśmy maksimum tego, co zakładano: mistrzostwo Turcji i finał Euroligi w pełni nas satysfakcjonują. UMMC Jekaterynburg był poza zasięgiem w tym sezonie. Ale nie składamy broni. W zespole zostają podstawowe koszykarki, będą też wzmocnienia: środkowa z Francji Isabelle Yacoubou i Amerykanka z tureckim paszportem Quanitra Hollingsworth. Mierzymy w mistrzostwo Euroligi za rok - dodała mistrzyni tych rozgrywek ze Spartakiem Moskwa (2007) i trzykrotna wicemistrzyni (z Lotosem Gdynia w 2002 i 2004 roku oraz z Fenerbahce). Jej zdaniem liga turecka jest mocna i wyrównana, poza rosyjską najsilniejsza w Europie, choć zainteresowanie rozgrywkami kobiet nie jest zbyt duże. "Oprócz nas i Galatasaray są jeszcze trzy, cztery silne kluby. Niestety, zainteresowanie żeńską koszykówką nie jest duże. Do tej pory grałyśmy w hali... treningowej, ale daj Boże, żeby w Polsce były takie obiekty meczowe... Nie było w niej zbyt wielu kibiców, a teraz mamy nową, w której na trybunach może zasiąść 20 tysięcy widzów. Może w następnym sezonie będziemy mieć więcej fanów. W tym roku tylko spotkania z Galatasaray o mistrzostwo cieszyły się popularnością" - dodała. Koszykarka szybko przyzwyczaiła się do życia w innej kulturze i na innym niż europejski kontynencie. Choć nie kryje, że przed wyjazdem miała pewne obawy. "Dotyczyły one głównie warunków życia, a przede wszystkim opieki zdrowotnej, szczególnie dla córeczki. Szybko zostały jednak rozwiane. Opieka medyczna i mieszkanie - super. Do hali znajdującej się na azjatyckim brzegu miałam pięć minut spacerem, więc nie traciłam czasu na dojazdy" - powiedziała. Jak zaznaczyła, z uwagi na bliskość hali od mieszkania nie traciła czasu w korkach, nie odczuła nawet braku samochodu. Do centrum miasta - w europejskiej części - podróżowała natomiast... promem. "Zajmowało to godzinkę, no a potem spacer na piechotę lub dalsza podróż taksówką w bardziej odległe miejsca. W Stambule nie mogę się przyzwyczaić tylko do jednej rzeczy - zbytniej, jak dla osoby wychowanej w innej kulturze, bezpośredniości w zachowaniu. Szczególnie denerwowałam się, gdy była okazywana mojej córeczce. Gosia była całowana, tulona przez nieznane mi osoby. To zawsze mnie jako matkę stresowało" - dodała czterokrotna mistrzyni Polski w barwach Lotosu Gdyni