Fabios z Białki k. Makowa Podhalańskiego to najbardziej dochodowe przedsiębiorstwo podległe małopolskiemu wojewodzie. Produkuje się tam osłonki białkowe, które kupują firmy wędliniarskie z całego świata. Do marca zakładem niepodzielnie rządził dyrektor Kazimierz C. z rodziną. Dwa tygodnie temu C. wraz ze swoim zastępcą zostali zatrzymani przez policję za przyjmowanie od lat łapówek od dealerów rozprowadzających osłonki. Na razie zarzuty dotyczą 150 tys. zł, ale jak dowiedziała się "Gazeta Wyborcza" nieoficjalnie, w grę mogą wchodzić znacznie większe kwoty. Dealer w Agencji Policja od pół roku tropiła nielegalny proceder. Tymczasem, jak ustaliła "Gazeta Wyborcza", już dwa lata temu można było ukrócić korupcję w Fabiosie. Dziennikarze dotarli do wieloletniego kontrahenta przedsiębiorstwa z Białki, który już w listopadzie 2003 r. zgłosił się do krakowskiej delegatury ABW. Był pierwszym, który zdecydował się zawiadomić organy ścigania o podejrzanych praktykach kierownictwa państwowego monopolisty. - Poszedłem do nich, bo miałem dość układu stworzonego przez władze Fabiosu, moja firma przegrywała z nieuczciwą konkurencją - tłumaczy powody swojej wizyty w ABW. Funkcjonariuszom Agencji opowiedział o swoich podejrzeniach dotyczących sprzedaży osłonek na rynek wschodni po zaniżonych cenach. - Z dokumentów, którymi dysponowałem, wynikało, że jeden z dealerów dostawał osłonkę 20 proc. taniej niż inni. Też chciałem reprezentować Fabios na rynku wschodnim, ale usłyszałem, że tam już jest przedstawiciel. A ja chciałem im płacić gotówką, na co przedstawiłem odpowiednie dokumenty. Skoro jest się dobrym płatnikiem, a ja nie miałem żadnych zaległości, i nie dostaje się towaru, to o czymś to świadczy. Musiały za tym stać łapówki, bo kto nie sprzeda drożej, jeśli ma taką możliwość? - pyta retorycznie rozmówca dziennika. Jak podkreśla, już od 1998 r. było widoczne, że dyrekcja Fabiosu bierze łapówki od niektórych dealerów. - Żeby być krytym, dyrekcja stosowała "dodatkowe upusty". Wysyłała np. informacje, że osłonka przez trzy miesiące rozprowadzana jest w promocyjnej cenie, pod warunkiem że weźmie się 300-400 tysięcy metrów. Tyle że po złożeniu zamówienia nic się nie dostawało, bo osłonka szła do będących w "układzie". Promocja miała być jedynie przykrywką dla korupcji. Bez odzewu To wszystko informator opowiedział w ABW. Rozmowa trwała co najmniej godzinę. - Wydawało mi się, że to, co im powiedziałem, traktują poważnie. Kobieta, z którą rozmawiałem, coś spisywała. Zostawiłem też dokumenty. Był ze mną kolega, który może wszystko poświadczyć - opowiada. Przez pół roku przedsiębiorca czekał na jakiś odzew. - Kiedy nie było żadnej reakcji, zrozumiałem, że sprawa przycichła. Aferą zainteresował się minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro, którego poinformował o sprawie poseł Leonard Krasulski z sejmowej komisji gospodarki. Rozpracowywaniem Fabiosu na dobre zajął się jesienią 2005 wydział przestępczości gospodarczej komendy wojewódzkiej policji. Z informacji dziennika wynika, że policjanci nie dostali żadnej informacji z ABW, a zeznania, którymi miała dysponować Agencja, pokrywają się z wiedzą śledczych. Dziennikarze próbowali ustalić w krakowskiej ABW, dlaczego w listopadzie 2003 r. nie podjęto śledztwa w sprawie Fabiosu. Odpowiedź rzecznika była wyjątkowo enigmatyczna. - W tej sprawie żadne czynności procesowe nie były wykonywane przez Agencję. W innych kwestiach nie mogę udzielać informacji, bo obowiązuje nas ustawa o ochronie informacji niejawnych - powiedział por. Bartłomiej Suchodolski, rzecznik delegatury ABW. Czy to oznacza, że informatora "Gazety Wyborczej" nie było w ABW? - Tak jak powiedziałem: nie wykonywaliśmy w tej sprawie żadnych czynności procesowych. To jest jedyna odpowiedź, której mogę udzielić na pańskie pytanie - stwierdził Suchodolski w rozmowie z dziennikarzem dziennika.