Wejście do liczącej 1 stopień Celsjusza rzeki poprzedziła parada morsów. Jej trasa wiodła z Rynku Głównego przez ul. Grodzką, Bernardyńską, na bulwary wiślane pod Wawelem. Zanim morsy weszły do wody, ćwiczyły przy muzyce, aby się rozgrzać. Prezes organizującego wydarzenie Klubu Morsów Kaloryfer Henryk Szklarczyk mówił dziennikarzom, że długość rozgrzewki i przygotowań różnych osób zależy od indywidualnych predyspozycji danego organizmu. - Są osoby, które mogą zacząć trenować w tym roku i są w stanie przepłynąć rzekę - powiedział. Po rozgrzewce, prezes oficjalnie rozpoczął imprezę przepływając na drugi brzeg Wisły z figurą zielonego smoka. Następnie do rzeki weszli pozostali zawodnicy (w kąpielówkach) i zawodniczki (w strojach kąpielowych) i w parach, ciągnąc za sobą pontony w kształcie żółtych smoków, pokonywali rzekę. Najstarszy uczestnik imprezy miał 71 lat, a najmłodszy - 18. W czasie przeprawy na drugi brzeg część morsów z powodzeniem przetestowała - zdaniem organizatora - pierwszy na świecie wodoszczelny aparat słuchowy, którego jeszcze nikt nie wypróbował w tak ekstremalnych warunkach. Jak wyjaśnił organizator, dotychczas wada słuchu przekreślała szansę nie tylko na uprawianie sportu, ale i pracę w trudnych warunkach. Żadne aparaty nie wytrzymywały kontaktu z wodą, deszczem czy nadmiernym pyłem lub wstrząsami. Krakowski test aparatu jest elementem kampanii społecznej Narodowy Test Słuchu. Jej celem jest zmiana oceny wad słuchu przez społeczeństwo. "Zgodnie z obecnym w Polsce stereotypem wada słuchu to inwalidztwo. Podjęcie decyzji o rozpoczęciu używania aparatu słuchowego, mimo wiedzy o posiadanej wadzie słuchu, zajmuje przeciętnemu Polakowi siedem lat" - skomentował organizator 6. edycji "Przeciągania smoka przez Wisłę". Coroczne "Przeciąganie smoka przez Wisłę" ma propagować zdrowy styl życia.