Stan pogotowia lub alarmu przeciwpowodziowego ogłaszany jest wówczas, gdy Wisła osiągnie na tyle wysoki poziom, że zamykają się śluzy w wałach, przez co przed wałami tworzą się rozlewiska. Jest to tzw. faza druga, a do zagrożonych obszarów w naszym mieście należą m.in. Lesisko i ul. Podbipięty, Zagłoby czy Niepokalanej Panny Marii, Chałupki oraz os. Rybitwy i Przewóz (ul. Wrobela, Szparagowa, Golikówka). Niektóre regiony wciąż zalewa - jest ich 15 Są również w Krakowie rejony, zalewane niezależnie od poziomu wody w Wiśle. Łączy się to z "fazą pierwszą", kiedy to po ulewnych deszczach wylewają lokalne rzeki i potoki (Serafa, Wilga, Rudawa, Sudół, Białucha, Dłubnia czy Drwinka). Według danych krakowskiego centrum zarządzania kryzysowego, w mieście wytypowanych jest 15 takich rejonów. Należą do nich m.in.: Bieżanów i ul. Sucharskiego, Korepty, Popiełuszki, Półłanki (Serafa) oraz obszar od ul. Podmiłów aż do Laskowej, rejon Opatkowic i ul. Chałubińskiego, Smoleńskiego, Starowiejska (Wilga), os. Sidzina oraz ul. Wapowskiego i Hollendra, Kostrze i Bodzów, rejon Jesionowej (Rudawa), Prądnik i ul. Stelmachów czy Na Chałupkach (Sudół), rejon ul. Zwycięstwa i Kosynierów (Białucha), rejon ul. Na Niwach (Dłubnia), rejon potoku Drwinka na Prokocimiu, rejony potoków Struga Rusiecka i Kościelnickiego, os. Wyciąże i Przylasek Wyciąski oraz Przylasek Rusiecki. Antoni Nawrot, dyrektor Wydziału Bezpieczeństwa i Zarządzania Kryzysowego Urzędu Miasta Krakowa, podkreśla, że nie są to jedyne powody podtopień. - Kłopotem są np. wielkogabarytowe meble, które są niekiedy wyrzucane do rowów albo składowane przez bezdomnych gdzieś w krzakach nieopodal rzeki, a które mogą zatkać przepusty i kraty. Są też w mieście pewne obszary, które w ogóle nie mają kanalizacji opadowej i tu jest bolączka - mówi Nawrot. Niektóre obszary nie mają kanalizacji opadowej Jak dowiedzieli się dziennikarze "Dziennika Polskiego" w Zarządzie Infrastruktury Komunalnej i Transportu (jeden z tamtejszych działów odpowiada za zarządzanie systemem odwodnienia miasta), taka sytuacja dotyczy głównie peryferii Krakowa: zarówno od jego strony północnej, jak i południowej. - Mowa tu m.in. o peryferyjnych osiedlach Nowej Huty czy Podgórza. Jednak paradoks tej sytuacji jest taki, że jedna ulica na danym osiedlu kanalizację opadową posiada, a inna nie - podkreśla Jacek Bartlewicz, rzecznik prasowy ZIKiT. Dlaczego sprawa wygląda w ten sposób? - Wiąże się to z remontami. Np. ulica Drożdżowa na Bieżanowie kanalizację już ma, ale sąsiadujące z nią starsze ulice - nie - wyjaśnia rzecznik. Szacuje się, że taka sytuacja może dotyczyć nawet 40 procent powierzchni miasta. Według Bartlewicza nie oznacza to jednak, że taki sam odsetek jest zagrożony podtopieniem. - Wszystko zależy od tego, jak ukształtowany jest dany teren. Na ten moment na wszystkich nowo remontowanych ulicach montujemy kanalizację opadową - dodaje. Jednak nawet tam, gdzie kanalizacja opadowa jest, czasami ma ona problemy z prawidłowym funkcjonowaniem. Jeśli na ulicach w centrum Krakowa oraz w centrum Nowej Huty pojawia się woda, to jest to w dużej mierze wynik zanieczyszczonych kratek ulicznych. Do ich konserwacji oraz utrzymania w czystości są zobligowani zarządcy danego terenu. - Często są to osoby prywatne, które nie wywiązują się ze swoich obowiązków - podkreśla Ida Rzewuska, zastępca kierownika biura zarządu Miejskiego Przedsiębiorstwa Wodociągów i Kanalizacji w Krakowie. Zanieczyszczona gałązkami czy śmieciami kratka nie będzie przyjmowała odpowiedniej ilości deszczówki, która spłynie z powrotem na ulice i chodniki. Na nowych osiedlach na obrzeżach miasta system kanalizacji jest najczęściej rozdzielczy, czyli osobny dla ścieków komunalnych oraz dla wód opadowych. Jak już wiemy, tego drugiego systemu często ulica po prostu nie ma. Jeśli na drodze pojawi się tam woda lub podtopione zostaną piwnice, to często jest to pośrednio efekt działania samych mieszkańców. Osiedla zabetonowane - woda nie ma, gdzie spływać - Te osiedla są w dużej mierze zabetonowane, więc woda nie ma możliwości odejść naturalnie, np. wsiąknąć w grunt. To z kolei skłania czasem mieszkańców do nielegalnego podpinania swoich rynien pod kanalizację miejską - tłumaczy Katarzyna Müller z MPWiK. Krakowskie MPWiK walczy z tym m.in. dzięki inspekcji telewizyjnej oraz zadymianiu kanalizacji. Wykrywanie takich przypadków to jednak praca wyjątkowo żmudna i często nie dająca większych rezultatów. Czy istnieje niebezpieczeństwo, żeby to źle przeprowadzone remonty kanalizacji wpłynęły na rekordową liczbę tegorocznych podtopień? MPWiK zapewnia, że wszystkie projekty techniczne przebudowy sieci kanalizacyjnej zawierają w sobie ocenę geologiczną. - Nie ma możliwości, aby wprowadzane przez nas zmiany zakłócały naturalne kanały spływu wody - podkreśla Katarzyna Müller. Jadwiga Nowak krakow@dziennik.krakow.pl Czytaj więcej: Członek zarządu przeprosił za zachowanie i po sprawie Po raz dziewiąty wybieramy nauczyciela roku w Małopolsce Samochód runął z mostu do potoku