Oskarżony chciał dobrowolnie poddać się karze, ale sąd uznał, że uzgodniona przez niego z prokuraturą kara jest za niska w stosunku do czynu o wysokiej społecznej szkodliwości i wymierzył mu większą. W marcu ówczesny licealista oddał kilka strzałów z pistoletu pneumatycznego, mierząc w latarnie przy ul. Józefa i w okna mieszkania z naprzeciwka, w którym znajdowały się trzy osoby. Rozbił latarnie i szyby. Policjanci znaleźli w mieszkaniu trzy pociski od pistoletu. Prokuratura oskarżyła go narażenie trzech osób, przebywających w ostrzelanym mieszkaniu, na bezpośrednie niebezpieczeństwo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu. Oskarżony chciał dobrowolnie poddać się karze i uzgodnił z prokuraturą jej wymiar na sześć miesięcy pozbawienia wolności w zawieszeniu na 3 lata. Z takim wnioskiem nie zgodził się jednak sąd. Uznał, że kara byłaby zbyt łagodna. Po przeprowadzeniu procesu i wysłuchaniu świadków wydał wyrok, orzekając karę wyższą od proponowanej. Jak podkreślił w uzasadnieniu wyroku sędzia Konrad Gwoździewicz, nie można pobłażać takiemu zachowaniu. - Nie może być tak, że ktoś nadużyje alkoholu, sięgnie po broń i będzie ostrzeliwał ulicę i okna sąsiedniego budynku - powiedział sędzia. - Takie czyny muszą spotkać się z surową, adekwatną reakcją organów wymiaru sprawiedliwości, aby nie powtórzyły się w przyszłości - wyjaśnił. Sąd podkreślił, że wykonanie kary zostało zawieszone tylko z uwagi na fakt, iż nikt nie został ranny, a oskarżony wyraził szczerą skruchę i nie był dotąd karany. Dodatkowo oskarżony musi zapłacić tysiąc złotych grzywny i pozostawać pod dozorem kuratora. Wyrok nie jest prawomocny.