Według prokuratury, Filip S. całując małoletnią "w sposób gwałtowny wkroczył w sferę jej chronionej wolności seksualnej". - Oskarżonemu grozi mu kara pozbawienia wolności do lat 12 - powiedziała rzeczniczka prokuratury Okręgowej w Krakowie Bogusława Marcinkowska. Jak wynika z ustaleń prokuratury, oskarżony zobaczył 11-latkę w autobusie, wysiadł za nią i zaczął rozmowę. W pewnym momencie chwycił ją dłońmi za głowę, głaskał po głowie i policzku, a następnie pocałował. Zaskoczona jego zachowaniem dziewczynka odepchnęła napastnika i zaczęła krzyczeć, wzywając pomocy. Filip S. zaczął uciekać, w pościg za nim ruszyło dwóch mężczyzn, z których jeden był świadkiem całej sytuacji. Napastnik został zatrzymany na pobliskim parkingu. Podczas przesłuchania Filip S. nie przyznał się do popełnienia zarzucanego mu przestępstwa. Mówił, że idąc obok dziewczynki zapytał ją o godzinę i jak ma na imię; podziękował za odpowiedź i zawrócił na przystanek. Zaprzeczył, by dotykał dziewczynkę; przyznał jednak, że chwycił jej rękę. Podał także, że z niewyjaśnionych powodów, gdy zadawał jej pytania, dziewczynka zaczęła krzyczeć "ratunku". Później potwierdził, że głaskał dziecko po włosach. Jak wyjaśnił, w pewnej chwili z włosów dziewczynki spadła "frotka" i on chciał jej tę "frotkę" oddać. Zdaniem biegłych, Filip S. miał w znacznym stopniu ograniczoną zdolność rozumienia znaczenia czynu i pokierowania swoim postępowaniem. Biegli uznali także, że wymaga on okresowej ambulatoryjnej opieki lekarskiej. W toku śledztwa prokurator zastosował wobec Filipa S. poręczenie majątkowe w kwocie 2 tys. zł, poręczenie osoby godnej zaufania i dozór policji. Zakazano mu także samodzielnego opuszczania miejsca zamieszkania oraz kontaktowania się w jakiejkolwiek formie i zbliżania na odległość mniejszą niż 3 metry do małoletnich poniżej 18 roku życia. Filip S. nie był dotychczas karany.