Do tragicznego zdarzenia doszło w prywatnych zabudowaniach, w których młody mężczyzna oblał się benzyną i podpalił. W środę, w stanie bardzo ciężkim, został przetransportowany ze szpitala w Tarnowie do lecznicy w Krakowie. Zgłoszenie o zdarzeniu nadeszło we wtorek około godziny 22. Wcześniej rozpaczliwe krzyki swego brata, dochodzące z budynku, usłyszała jego siostra. Dziewiętnastolatek znajdował się w tym czasie w zaadaptowanym na cele mieszkalnym pomieszczeniu gospodarczym. Płonął jak pochodnia. Rodzina natychmiast przystąpiła do gaszenia palącej się na ciele mężczyzny odzieży. Z niepotwierdzonych informacji wynika, że młody mężczyzna ma poparzone ciało w 80 proc., a poparzenia III stopnia obejmują 50 proc. Na razie dokładnie nie wiadomo, co mogło być powodem desperackiego kroku. Z nieoficjalnych informacji wiadomo, że w przeszłości 19-latek prawdopodobnie był leczony psychiatrycznie i miewał myśli samobójcze. - Nic na razie nie wskazuje na to, by do tragicznego zdarzenia przyczyniły się osoby trzecie - informuje Olga Żabińska, rzeczniczka prasowa tarnowskiej policji. - W pomieszczeniu, w którym znajdował się mężczyzna, zabezpieczono kanister z resztkami benzyny. Na miejscu zjawiły się dwie sekcje OSP - z Gromnika i Siedlisk. Czy to było podpalenie? Poważne wątpliwości nasunęły się śledczym w sprawie świątecznego pożaru, do którego doszło w mieszkaniu na Osiedlu XXV-lecia PRL w Tarnowie. Coraz mniej przesłanek świadczy o tym, by - jak podawano na początku - doszło do podpalenia. - Wiadomo, że podczas świąt w mieszkaniu spotkało się dwóch mężczyzn w wieku 49 i 39 lat, jeden z nich był właścicielem, drugi ten lokal od niego wynajmował - mówi Bożena Owsiak, rzeczniczka prasowa Prokuratury Okręgowej w Tarnowie. - Obydwaj panowie spożywali alkohol, w trakcie spotkania doszło między nimi do kłótni w sprawie płatności za mieszkanie. Ich późniejsze zeznania są bardzo rozbieżne. Właściciel lokalu twierdzi, że drugi z mężczyzn w pewnej chwili podpalił firanki, ten zaś - zatrzymany potem na dworcu, gdzie oczekiwał na znajomą- wszystkiemu zaprzecza. O pożarze strażaków powiadomili lokatorzy. Biegły sądowy uznał, że przyczyną zdarzenia było zaprószenie ognia od niedopałka papierosa. Straty zostały oszacowane na 2,7 tys. zł. We wrześniu 2005 r. w tym samym bloku zginęła w pożarze mieszkania 3-osobowa rodzina. Biegły sądowy stwierdził, że wcześniej doszło do zaprószenia ognia. Już po umorzeniu postępowania policja dotarła jednak do dowodów wskazujących na zbrodnicze podpalenie. Sprawców zatrzymano i osądzono. Wiesław Ziobro wiesław.ziobro@dziennik.krakow.pl Czytaj więcej: Krakowianie, poprawmy naszą komunikację Szpital walczy o hematologię Kilkuset mieszkańców znów nie miało wody w kranach