Problemy Damiana zaczęły się wówczas, gdy okazało się, że chce zorganizować Marsz Wolnych Konopi w Zakopanem - informuje "Polska. Gazeta Krakowska". Decyzja chłopaka spotkała się z ostrym sprzeciwem dyrekcji szkoły, która nie ukrywała, że w przypadku przeprowadzenia manifestacji, będzie zmuszona podjąć odpowiednie kroki dyscyplinarne. - Jesteśmy placówką katolicką i rzeczą oczywistą jest, iż uczniowie, którzy głoszą hasła legalizacji narkotyków, nie powinni mieć wśród nas miejsca - ostrzegał w rozmowie z gazetą dyrektor liceum, ksiądz Wojciech Strzelecki. W ubiegły piątek Damian nie mógł już wejść na teren szkoły. Jak twierdzi dyrekcja, o wyrzuceniu chłopaka z placówki miało przesądzić "propagowanie przez niego poglądów niezgodnych z duchem szkoły". Decyzja o wykluczeniu 17-latka ze społeczności uczniowskiej spotkała się też z aprobatą komitetu rodzicielskiego oraz samorządu uczniowskiego. Sam Damian nie kryje swojego wzburzenia. - "Kilka dni temu, jeszcze przed oficjalną decyzją o moim wyrzuceniu, wysłałem pismo ze skargą do kuratorium oświaty. Ksiądz łamie moje konstytucyjne prawo do wolności poglądów" - podkreśla w rozmowie z gazetą 17-latek. Już zapowiada, że jeśli kuratorium nie cofnie niekorzystnej dla niego decyzji, o swoje racje będzie walczył w sądzie. Zwłaszcza, że jego zdaniem w szkole panuje atmosfera zastraszenia, a zgoda na jego relegację została wymuszona. O dalszym losie Damiana, który obecnie nie kontynuuje nauki w żadnej szkole, zadecyduje kuratorium, które już bada jego sprawę. Chłopak liczy, że decyzja o jego wyrzuceniu zostanie cofnięta.