Niedawno skończył Gminne Gimnazjum nr 1 w Rajsku. Teraz ma wakacje, po których zacznie się uczyć trudnego i ciężkiego zawodu górnika. Z rodzicami, bratem oraz ósemką rodzeństwa tworzy rodzinę zastępczą w Wiosce Dziecięcej w Rajsku. - Nie czuję się bohaterem - mówi Adam. Na rozmowę daje się namówić dopiero wtedy, gdy przekonuję, że jego postawa może być w przyszłości wzorem dla innych i uratować czyjeś życie. Nad Sołę do Oświęcimia przyjechał z Rajska rowerem. Było ich trzech młodzieńców i dwie dziewczyny. Opalali się, chłodzili w rzece, rozmawiali. Kiedy zamierzali wracać, kolega usłyszał wołanie o pomoc. - To była kobieta koło trzydziestki. Była spanikowana. Kolega nie potrafi pływać i przyszedł po mnie - opowiada Adam. - To było tutaj, gdzie kąpią się ci ludzie - pokazuje. Chłopców porwał nurt Dwaj około 9-10-letni chłopcy kapali się w rzece na płyciźnie. Nagle porwał ich nurt. Zdołali się chwycić konara drzewa. Adam rozejrzał się w około. Ściągając koszulkę dostrzegł gapiów, z których nikt nie zamierzał pójść dzieciakom na pomoc. Większość stanowili dorośli. - Zacząłem płynąć. Nurt był bardzo wartki, a rzeka głęboka. Odholowałem jednego, trzymając go jedną ręką i zagarniając wodę drugą. On robił wszystko, by nie zachłysnąć się wodą - mówi Adam Hryciuk. - Zaczął normalnie oddychać, gdy mu powiedziałem, że jest już bezpieczny na brzegu. Ponieważ nikt nie kwapił się, by popłynąć po drugiego z dzieciaków, Adam wiedział, że będzie musiał to zrobić sam. Musiał jednak chwilę odpocząć. Wtedy podszedł do niego jakiś mężczyzna i poradził, by nie ratował drugiego chłopca. 16-latek wiedział, że go nie posłucha. Po chwili wrócił do rzeki. Wtedy z pomocą przyszli mu koledzy, którzy zorganizowali sztywny hol z grubych gałęzi. Nikt nie zareagował Adama najbardziej boli, że ludzie, którzy wypoczywali nad Sołą i byli o krok od wydarzenia, które mogło zakończyć się tragedią, pełnili wyłącznie rolę obserwatorów. - Nie mogłem znieść, że nikt się nie ruszył. I jeszcze ten pan, który radził, bym nie ratował drugiego. Tak zwyczajnie mi to powiedział i poszedł - Adam nie ukrywa zdziwienia. Do Rajska przyjechał z rodzicami i bratem cztery lata temu z Błażejowa, leżącego pomiędzy Rybnikiem a Kędzierzynem Koźlem. Pływa od dziecka. Nauczyła go tego babcia Zosia z Bytomia, która uwielbia pływanie. Adam od czasu do czasu jeździ na basen do Brzeszcz, ale częściej pływa, gdy jest właśnie u babci w Bytomiu. - Jestem bardzo dumna z mojego syna. I szczęśliwa, że nic mu się nie stało, gdy ratował tych chłopców - mówi Anna, mama Adama. Sam 16-latek znika. Dość ma fleszy i pytań. W końcu, jak sam mówi, nie zrobił nic wielkiego, "tylko" uratował życie dwóch chłopaków.