Niedoświadczony kierowca zakończył podróż na przydrożnym pniu drzewa, gdzie porzucił kradziony pojazd. Potem wrócił do domu i przyznał się do wszystkiego matce, a ta zawiadomiła policję. Ze wstępnych ustaleń policji wynika, że pojazd należał do dziewczyny brata sprawcy, która przyjechała go odwiedzić do domu przy ul. Borowcowej w Chrzanowie. Tu 12-latek podprowadził jej kluczyki od samochodu, a następnie wypchał pojazd z posesji, gdzie był zaparkowany i ukrył 300 metrów dalej. Potem zadzwonił po 13-letniego kolegę i razem pojechali maluchem w stronę Alwerni. Po drodze zabrakło im paliwa, więc zatrzymali się na stacji benzynowej w Wygiełzowie, by zatankować. - W drodze powrotnej do Chrzanowa nieletni kierowca wjechał do kałuży i stracił panowanie nad pojazdem, a następnie uderzył w przydrożny pień drzewa. Kierującemu i pasażerowi nic się nie stało, ale kolizja na tyle ich przeraziła, że porzucili samochód. 12-latek po powrocie do domu postanowił też przyznać się do wszystkiego matce, która powiadomiła policję - wyjaśnia Robert Matyasik, rzecznik prasowy chrzanowskiej policji. Chłopak jest nieletni, dlatego będzie odpowiadał przed sądem rodzinnym, który może orzec nadzór kuratora lub skierować go do placówki opiekuńczo-wychowawczej. Ponieważ ma dopiero 12 lat odpowie jedynie za kradzież. Za to, że prowadził samochód bez uprawnień nie spotka go żadna kara, bo za tego typu wykroczenie można odpowiadać dopiero po skończeniu 13 lat. Niewykluczone, że konsekwencje czekają także nastoletniego pasażera. Warto nadmienić, że obydwaj chłopcy nie sprawiali dotąd problemów wychowawczych i pochodzą z tzw. dobrych domów. LIZ