Tematem tabu jest, że zwłaszcza w popularnych ogólniakach na miejsce może załapać się dziecko nauczyciela lub któregoś z dyrektorów. Jarosław Kropski, dyrektor Liceum Ogólnokształcącego im. B. Prusa w Żarach, co roku ma zarezerwowanych kilka takich miejsc. - Takie miejsca są i nie ukrywam tego - przyznaje J. Kropski. Dzięki nim do liceum mają szansę dostać się nawet ci uczniowie, którzy mają średnią poniżej limitu, od którego przyjmowani są inni. Choć dyrektor korzysta z takiego rozwiązania, przyznaje, że nie jest to z pożytkiem dla szkoły. - To zaniża nam średnią przyjęć. Gdyby tych miejsc nie było, na pewno byłaby wyższa - mówi J. Kropski. Robert Nowaczyński, dyrektor Zespołu Szkół Samochodowych w Żarach, przyznaje, że zdarzyło mu się przyjąć dziecko nauczyciela, korzystając z miejsc dyrektorskich. - Wiadomo, że jest takie niepisane prawo. Na przykład, gdy uczeń ma równą liczbę punktów z innym, to czasem dziecko nauczyciela ma większe preferencje - mówi dyrektor. Zaznacza jednak, że liczba uczniów chętnych do nauki w szkole zawodowej jest niewielka, więc zbyt często nie ma takiego dylematu. - Klęski urodzaju uczniów nie mamy. Na topie są ogólniaki, więc to tam trwają przepychanki. U nas to sporadyczne przypadki, jak dołączenie jednej osoby do trzydziestoosobowej klasy - mówi dyrektor. Mogę, ale nie korzystam Są jednak i tacy dyrektorzy, którzy mają możliwość umieszczenia ucznia na tzw. miejscach dyrektorskich, ale z tego prawa nie korzystają. - Uprawnienie dotyczące dzieci nauczycieli rzeczywiście istnieje, ale ja do tej pory nie miałem okazji z niego korzystać. Żaden z uczniów ani nauczycieli nie zwrócił się do mnie z taką prośbą - zapewnia Mieczysław Śmieszek, dyrektor Zespołu Szkół Ogólnokształcących w Żaganiu. W powiecie żagańskim nabór do klas pierwszych odbywał się za pomocą internetowego systemu rekrutacji. - System przewidywał taką formułę, ale nie znam jego założeń, bo od początku zrezygnowałem z takiej możliwości, obawiając się nieporozumień. Ja z tego prawa nie korzystałem - zarzeka się Zbigniew Stebelski, dyrektor Zespołu Szkół Technicznych i Licealnych w Żaganiu. Dopuszcza jednak przyjęcie do szkoły dziecka nawet z niższą liczbą punktów, gdyby na przykład było niepełnosprawne, a infrastruktura szkoły umożliwiała mu naukę. - Gdyby dzięki temu miał lepsze warunki do nauki i rozwoju, zgodziłbym się - mówi dyrektor. Arleta Śniatecka, dyrektorka Zespołu Szkół Ogólnokształcących i Technicznych (Ceramik) w Żarach, zapewnia, że w jej szkole dzieci nauczycieli nie mogą liczyć na taryfę ulgową. - Przynajmniej odkąd ja zajmuję to stanowisko. W szkole uczą się dzieci nauczycieli, ale na żadne fory liczyć nie mogą - zapewnia dyrektorka. Roman Sondej, lubuski kurator oświaty, dziwi się takim praktykom: - Nigdy o takim rozwiązaniu nie słyszałem. Podstawą rekrutacji jest zarządzenie kuratora oświaty, które właśnie opracowujemy. Zwolniony z naboru może być tylko uczeń, który jest laureatem olimpiady bądź konkursu na szczeblu ogólnopolskim. On może wybrać sobie dowolną szkołę, z pominięciem ogólnych zasad rekrutacji. Poza tym, żaden dyrektor nie zwracał się do nas o jakieś "miejsca dyrektorskie". Jestem zaskoczony. Będę wyjaśniał tę sprawę, bo to mi się nie podoba - zapowiada kurator. Ewa Rawa, dyrektor wydziału diagnoz, analiz i strategii edukacyjnej KO w Gorzowie Wlkp., także nie spotkała się z takim "prawem". - Pierwszy raz słyszę o czymś takim. Jestem zaskoczona. Jeżeli już zarządzenie kuratora o czymś decyduje, to tylko o zasadach naboru, jakie obowiązują na terenie województwa lubuskiego. Ile punktów uczeń może otrzymać za dany przedmiot i osiągnięcia. Nie ma w nim mowy o jakichś "miejscach dyrektorskich". Gimnazjalista może być zwolniony z zasad naboru tylko pod warunkiem, że jest laureatem. Nie wiem, co do zasad naboru ma statut szkoły i zgoda rady pedagogicznej. Ja z pojęciem "miejsca dyrektorskie" jeszcze się nie spotkałam - zapewnia E. Rawa. Marta Czarnecka