Nowosolanin wyjechał do rodziny w Zgierzu. W sobotę poczuł się źle. Objawy sugerowały zwykłe kłopoty z gardłem, jak na przykład przy anginie - drapanie w gardle, kaszel. Jednak następnego dnia zaczął czuć się gorzej i do tego puchnąć. W poniedziałek rano udał się do tamtejszego szpitala. Jak twierdzi rodzina nie został od razu zbadany, a usłyszał, że ma przyjść za 4 godziny i wtedy przyjmie go jakiś lekarz. Krewni podjęli decyzję o natychmiastowym powrocie ze Zgierza do Nowej Soli i odwiezieniu do nowosolskiego szpitala. W aucie z każdą godziną stan się pogarszał, chory zaczął tracić przytomność. Rozpoczęła się dramatyczna walka z czasem na 350 km trasie. Do Nowej Soli przywieziono go po południu nieprzytomnego w ciężkim stanie. To był stan krytyczny, doszło do zatrzymania akcji serca, pacjenta przyjmowałem właściwie w stanie śmierci klinicznej. Jego stan wymagał agresywnej intensywnej terapii. - mówi Jan Górski lekarz dyżurny oddziału intensywnej terapii nowosolskiego szpitala. Rozpoczęła się reanimacja. Jednak pacjent nie wyszedł już ze śpiączki i zmarł po 2,5 doby w nocy ze środy na czwartek. Informacje o przypadkach sepsy szpitale muszą zgłaszać do stacji Sanepid. W nowosolskiej stacji dowiedzieliśmy się, że przyczyną śmierci była sepsa wywołana najprawdopodobniej bakterią paciorkowca typu beta, jednak na pełne wyniki badań trzeba poczekać do poniedziałku. Paciorkowiec beta nie jest to najgroźniejsza bakteria powodującą sepsę. Gdyby pomoc medyczna przyszła wcześniej, można byłoby uratować życie. Tu liczy się czas od momentu zakażenia, bo wtedy choroba postępuję jak pożar. Możliwość podjęcia skutecznej medycznej akcji liczy się w godzinach - mówi Małgorzata Szablowska, dyrektor nowosolskiej stacji Sanepid. Wstępne wyniki badań mikrobiologicznych wskazują, że mieliśmy tu do czynienia z bakterią, którą u połowy naszego społeczeństwa może uchodzić za florę fizjologiczną, i jest odpowiedzialna za stany infekcyjne w gardle. I jeśli wyniki się potwierdzą, można stwierdzić, że jest to bakteria, która "dobrze" się leczy. Jednak pierwszy raz spotkałem się z tak masywnym obrzękiem. Agresywność tej bakterii była tak wielka, że mieliśmy już do czynienia z martwicą w gardle - wyjaśnia lekarz Jan Górski. Policja wszczęła już postępowanie wyjaśniające, dlaczego w szpitalu w Zgierzu nie przyjęto nowosolskiego pacjenta. Ma ono wyjaśnić, jakie podjęto procedury i czy były one prawidłowe. Pozostaje też pytanie, czy gdyby lekarze w Zgierzu zbadali nowosolanina szybciej, to udałoby się uratować mu życie. Etyka lekarska nakazuje zbadanie pacjenta i nie wiem, jak przebiegały procedury w Zgierzu. Trzeba czekać na ustalenia prokuratury - mówi J. Górski i zaważa inną istotne zjawisko ostatniego weekendu - W poniedziałek w Polsce z podobnymi objawami do lekarzy zgłosiło się kilkadziesiąt tysięcy ludzi. Kolejnych kilkanaście, łącznie ze mną, bo też miałem takie same objawy w sobotę: ból gardła i katar, do lekarzy się nie zgłosiło. Czynnik czasu w tym przypadku był ważny, ale wiemy o tym post factum.