Jak oceniłbyś miniony sezon? Był dosyć dobry, trzeci rok pływamy w tej klasie i z roku na rok jest coraz lepiej. Cały puchar skończyliśmy na III miejscu i Mistrzostwo Polski na VI, to jest poprawa w pucharze o 4 pozycje, w Mistrzostwach o 2. Trochę zamieszania macie z załogą. W porównaniu z rokiem ubiegłym nieco się pozmieniało. To dlatego, że to wyjazdy na zawody to niejednokrotnie wyjazdy bardzo dalekie, czasami wyjeżdżamy już w czwartek, żeby wystartować w sobotę. Każdy ma pracę, obowiązki i nie każdy może być. Ale w sumie w tym roku we wszystkich regatach pucharowych tylko raz nie pływaliśmy w optymalnym składzie, też raz na Mistrzostwach Polski pływał z nami "wypożyczony" zawodnik z Gliwic. Ten optymalny nasz skład w tym sezonie to ja, Piotrek Gaziński i mój brat Jarosław Bitner. W Regatach 4 wysp pojechał z nami w zastępstwie nowosolanin Wojtek Falbagowski. To były ogólnopolskie regaty, które nie były wliczane do klasyfikacji pucharowej. Tylko raz mógł z nami wystartować Piotrek Gaziński, w ubiegłym sezonie nasz kluczowy zawodnik, który zmienił pracę i nie ma po prostu czasu. Jak duża jest konkurencja w Pucharze? Jest kilka bardzo mocnych ekip, które jeżdżą regularnie na wszystkie starty, poza tym w każdych regatach startuje sporo załóg lokalnych. Finał pucharu ukończyło w sumie 75 załóg podzielonych na klasy sport i standard. Z czołówką znamy się od kilku lat, to nasi znajomi, choć na wodzie wiadomo - znajomości nie ma. Bez względu na to, czy to kolega, czy nie kolega, walczymy o jak najlepsze miejsce, nawet dobrzy znajomi potrafią się nawzajem oprotestować i próbować wykluczyć z wyścigu. Jako załoga jesteśmy myślę dobrą marką w tym towarzystwie. Sprzętowo wszystkie ekipy są wyposażone pewnie bardzo podobnie. Jeśli chodzi o umiejętności, też są zapewne na tym samym poziomie. Od czego zatem tak naprawdę zależy to, że się wygrywa albo się nie wygrywa? Przede wszystkim od techniki prowadzenia łodzi. To wielka sztuka przy dużym wietrze prowadzić łódź prosto bez przechylania. Ważna jest też taktyka żeglowania, łapanie zmian wiatru, bo wiadomo, wiatr nigdy nie wieje w identyczny sposób, nigdy nie wieje z tego samego kierunku i z tą samą siłą. Wiatr zmienia kierunek, moc, ten, kto się dobrze wpasuje w te zmiany, kto potrafi je lepiej przewidzieć, wykorzystać, płynie lepiej. Żeglarstwo to trudna sztuka, składa się na nią bardzo duża ilość rozmaitych czynników, umiejętność przewidywania, wykorzystywania warunków, wykorzystywania możliwości sprzętu. Wyniki mówią, że w tym roku raczej dobrze łapaliście wiatr? Ciężko jednoznacznie stwierdzić, były takie wyścigi, o których chciałbym zapomnieć jak najszybciej, ale były też takie, jak na przykład w Zgorzelcu, kiedy przy dość mocno obsadzonych regatach skończyliśmy na III miejscu, zdarzały się też zwycięstwa. Zresztą, pierwszą część startów pływaliśmy lepiej, potem było trochę słabiej. Ale z ostatecznego wyniku jesteśmy zadowoleni. Jest podium, jest dobrze. Wiadomo, że bez sponsora nie stać byłoby was na podjęcie walki z czołówką, chociażby ze względu na sprzęt, nawet udział w regatach to chyba spore koszty, bo jak sam powiedziałeś, jeździcie po całej Polsce. Tak, w żeglarstwie to zaplecze finansowe musi być duże. Sprzęt jest drogi, regaty rozsiane po całej Polsce, trzeba dojechać, zawieźć łódź, zakwaterować się. Dzięki sponsorowi to wszystko mamy zabezpieczone, dopięte na ostatni guzik. Cała nasz załoga pragnie podziękować sponsorowi Januszowi Wójcikowi i firmie "Dozamet". Czy sponsor, czyli "Dozamet", ma jakieś korzyści, choćby reklamę? Jak mówiłem, pływamy po całej Polsce. Poza tym w tym roku z łódką na przyczepie przejechaliśmy po kraju 8 tysięcy kilometrów. Reklama jest widoczna i w trasie i podczas zawodów. Warto dodać, że regaty na które jeździmy to imprezy nagłaśniane przez media, lokalną prasę, telewizje lokalne, ta reklama jest widoczna.