Do tragicznego wypadku doszło w sobotę przed godziną 20., ok. 13 km od polsko-niemieckiego przejścia granicznego w Świecku. Polski autokar jadący do Francji z 46 osobami zderzył się tam bokiem z litewskim tirem-lawetą. Z tira spadł jeden z przewożonych na nim samochodów osobowych, natomiast autobus wypadł z drogi, przeciął bariery ochronne i spadł ze skarpy, przewracając się na lewy bok. - Z zeznań świadków wynika, że do wypadku doszło z winy litewskiego kierowcy tira przewożącego samochody osobowe, który wyprzedzał na tzw. trzeciego - powiedział Jarosław Chojnacki, rzecznik policji w Słubicach. Prowadzący autobus starał się uniknąć czołowego zderzenia. Na miejscu zginęła jedna z turystek - 45-letnia mieszkanka miejscowości Lutomiersk (Łódzkie). Przez kilka godzin po wypadku ratownicy poszukiwali jednego z kierowców autobusu. Istniało podejrzenie, że mężczyzna w szoku oddalił się z miejsca zdarzenia. Jego ciało odnaleziono po podniesieniu autobusu. Ranni trafili do słubickiego szpitala. Wśród ciężko poszkodowanych jest dwoje dzieci. Ranny jest też kierowca tira. Ci, którzy nie odnieśli żadnych obrażeń, spędzili noc za darmo w pobliskich hotelach. Autobus jechał z Biłgoraja. Wiózł pasażerów na sześciodniową wycieczkę do Paryża. "Dwójka" w miejscu wypadku była zablokowana. W tej chwili jest już przejezdna. Litewskiemu kierowcy prawdopodobnie zostanie przedstawiony zarzut doprowadzenia do katastrofy w ruchu lądowym, który jest zagrożony karą do 10 lat więzienia. W sprawie wypadku prowadzone jest już śledztwo pod nadzorem prokuratury.