Skandal! Szok! Barbarzyństwo! Tak przechodnie i mieszkańcy ul. Katowickiej w Żarach (Lubuskie) komentują to, co wydarzyło się w mieście. Było tuż po godz. 20. Pan Tomasz (26 l.) wyszedł z domu po papierosy i karmę dla psa do pobliskiego sklepu. Przy okazji zabrał psa na spacer. Malutki, przyjaźnie usposobiony, mądry york o imieniu Sonik był członkiem rodziny pana Tomasza od roku. Wszyscy bardzo go kochali, a najbardziej pięcioletni syn. - Zobaczyłem ich, jak siedzą na parapecie piekarni przy ul. Katowickiej - mówi o oprawcach psa pan Tomasz. Znał ich od dawna. Był z nimi w konflikcie. - Zaczęli za mną krzyczeć obraźliwe epitety. Ale ignorowałem ich - mówi mężczyzna. W połowie drogi, na wysokości marketu, dobiegł do niego Adrian W. (19 l.). Za chwilę dołączył Daniel H. (19 l.). Od obydwu czuć było woń alkohol. - Jak jesteś taki cwaniak, to wyskocz na solo - miał powiedzieć Adrian W. - Zdenerwowałem się. Przywiązałem psa do słupa. Adrian W. stwierdził, że człowieka w okularach nie będzie bił, więc je zdjąłem. Daniel H. zaproponował, że mi je potrzyma - relacjonuje pan Tomasz. "zaje...śmy ci psa" Zaczęła się szarpanina. - Daniel H. zorientował się, że jego kolega nie ma ze mną zbytnich szans i ruszył mu na pomoc. Uwiesił mi się na ramieniu. Z dwoma nie chciałem walczyć - mówi pan Tomasz. Uciekł do marketu. Dziewiętnastolatkowie ruszyli za nim. - Szarpali się w sklepie. Były pogróżki. Właściciel psa był roztrzęsiony, miał poszarpaną kurtkę. Wyprowadziłam tych dwóch chłopaków na zewnątrz - opowiada pani Katarzyna, pracownica ochrony z marketu. W sklepie pan Tomasz zadzwonił po policję. Bał się, że obaj zaatakują go, gdy wyjdzie z marketu. - Ale nie minęło 5 minut, kiedy wrócili i powiedzieli "zaje?śmy ci psa" - opowiada pan Tomasz. Pracownica ochrony poszła sprawdzić, co z Sonikiem. - Piesek leżał na ziemi. Nie ruszał się. Wciąż był przywiązany do słupa - mówi pani Katarzyna. Obezwładniła i zatrzymała Adriana W. Drugi bandyta uciekł do domu. Obaj oprawcy są dobrze znani policji. Byli już notowani za pobicie. Funkcjonariusze bez problemów odnaleźli Daniela H. i obydwu, w kajdankach, odwieźli na komendę policji. Napięta smycz - Kiedy podszedłem do Sonika, nie dawał znaku życia. Po prostu leżał. Z nosa sączyła mu się krew - mówi pan Tomasz. Obok jego ciała, leżały okulary właściciela. Policjanci zdecydowali, że niezbędna jest sekcja zwłok psa. - Z tego, co powiedział mi policjant, Sonik miał pęknięte płuco, worek osierdziowy i wątrobę. Po rozcięciu skóry wszystko się z niego wylało - mówi pan Tomasz. Według wstępnych ustaleń policji, jeden ze sprawców kopnął psa w głowę, drugi na nim stanął. Sonik nie tych tortur nie przeżył. Ewa Ostromecka, mieszkanka osiedla była akurat na spacerze ze swoim psem. - Dostrzegłam tych dwóch chłopaków. Klęli. Szukali jakiejś czapki. Zobaczyłam napiętą smycz. Nie chciałam podchodzić bliżej. Piesek pewnie już leżał nieżywy - mówi kobieta. Inna mieszkanka dodaje. - To jest szok. Jakie bestialstwo na tym świecie! Kim trzeba być, żeby niewinne zwierze zabić? Przecież on tylko czekał na swojego pana. Adrian W. i Daniel H. zostali przesłuchani. Są na wolności. Marta Czarnecka