Na ostatniej sesji Rady Miasta radni zgodzili się przyjąć dwie uchwały, które pozwoliły miastu zamienić się nieruchomościami bez ogłaszania przetargów. Pierwsza transakcja dotyczyła parafii p.w. św. Brata Alberta Chmielowskiego. W zamian za "budynek (...) w stanie miernym", czyli obiekt przy starym poniemieckim basenie proboszcz przekaże miastu 250 m kw. przy ul. Źródlanej. Dopłaci 13,7 tys. zł. Więcej kontrowersji wzbudziła zamiany z zielonogórskim Lumelem. Firma dostanie 3,5 ha ziemi w Strefie Aktywności Gospodarczej przy Trasie Północnej, miasto przejmie budynki przemysłowe przy ul. Dąbrowskiego. Oprócz tego magistrat zapłaci firmie 5,6 mln zł. To różnica w wartości zamienianych nieruchomości. Przy ul. Dąbrowskiego zakład będzie działał jeszcze przez trzy lata. Po wyprowadzce, według planów, swoje siedziby znajdą tam urząd celny, urząd pracy i oddziały Straży Granicznej. Magistrat przyznaje, że negocjuje z dwiema poważnymi zielonogórskimi firmami. - Rozmawiamy o zamianie dwóch działek na terenie Spalonego Lasu [Strefa Aktywności Gospodarczej - przyp. red.]. Żadnych większych transferów nie planujemy. Na Spalonym Lesie działki chce zamienić firma NVP. Transfer ma się dokonać między nią, magistratem a Lumelem. Zdzisław Szczepański, naczelnik Wydziału Geodezji i Gospodarowania Mieniem, zaznacza, że nie wszystkie negocjacje znajdą finał w ratuszu. Proceder nie podoba się radnym Platformy Obywatelskiej. - Grunty powinno wystawiać się na sprzedaż. Bez wyjątku. Dopiero po dwóch nieudanych przetargach, jeśli nie znajdą się na nie chętni, miasto mogłoby w drodze negocjacji prowadzić tego typu rozmowy z inwestorami. Czy przygotowywany projekt uchwały znajdzie poparcie w radnych PiS? - Czytelne zasady są potrzebne, ale trzeba zostawić furtkę. Tak, jak pokazuje przykład Lumelu, nad niektórymi przypadkami trzeba się indywidualnie pochylić - odpowiada Jacek Budziński, szef klubu PiS.