- To pierwsza publikacja poświęcona tylko zamkowi. Wcześniej była o nim mowa w opracowaniach dotyczących historii Kożuchowa - podkreśla Zdzisław Szukiełowicz, jeden z dwóch autorów książki, obok Tomasza Andrzejewskiego. Czekali na badania Materiały do książki autorzy zbierali już dawno temu. Jej pierwszy zarys był gotowy na początku dekady, ale... - Pojawiały się kolejne dokumenty źródłowe, czekaliśmy też na decyzję, czy będą badania architektoniczne i archeologiczne zamku, dlatego wstrzymywaliśmy się z publikacją. Jednak w końcu przyszedł na to czas, zresztą zamek na to zasługuje - podkreśla T. Andrzejewski. Kiedy książka poszła do druku, ruszyły... badania architektoniczne, za późno jednak, aby ich wyniki umieścić w opracowaniu. Autorom opracowania przyświecały dwa cele. Pierwszy, ukazać historię zamku od średniowiecza, ze szczególnym uwzględnieniem okresu walki o sukcesję głogowską w końcu XV w., czyli okresu największej świetności zamku jako rezydencji i warowni. Drugim celem była promocja samego obiektu, jako unikatowego w regionie: to jedyny zamek piastowski, który nie był zniszczony. Autorzy podkreślają jednak, że książka to jedynie rys historyczny, w którym dokonano próby rekonstrukcji dziejów zamku. - Potwierdzić mogą je tylko badania - zaznacza Z. Szukiełowicz. Same badania architektoniczne nie wystarczą, potrzebne są jeszcze archeologiczne, ale to wydatek rzędu kilkudziesięciu tys. zł. Lochy? Kto wie... W książce możemy przeczytać m.in. o licznych walkach o warownię i oblężeniach. - Były i takie sytuacje, że oblężenie trwało pół roku, a nawet rok. Tak było, gdy wojska Jana II Żagańskiego oblegały zamek, w którym była załoga brandenburczyków - opisuje T. Andrzejewski. Jest też wątek dla poszukiwaczy skarbów... Tuż po wojnie obiektem interesowało się bowiem Przedsiębiorstwo Poszukiwań Terenowych. Nazwa niby nic nie znacząca, ale... Przedsiębiorstwo zajmowało się poszukiwaniem poniemieckich "skarbów" ukrytych na Dolnym Śląsku, także w kożuchowskim zamku. - Żadnego skarbu tu jednak nie było, w zamku mogły być jedynie ukryte zbiory miejscowego Heimatmuseum. Pojedyncze eksponaty trafiły później do naszego muzeum - tłumaczy T. Andrzejewski, na co dzień dyrektor Muzeum Miejskiego w Nowej Soli. - Kwestią otwartą pozostaje też tajemnica lochów i tunelu wiodących niby z zamku pod miastem. Ja szczerze wątpię, czy takowe istnieją. Ale nie można tego wykluczyć - dodaje T. Andrzejewski. 11. września Zdzisław Szukiełowicz - w imieniu Towarzystwa Przyjaciół Ziemi Kożuchowskiej - odebrał nagrodę konserwatora zabytków, jaką otrzymało towarzystwo za promowanie zabytków województwa lubuskiego.