Niebezpieczny materiał prawodopodobnie przyniósł do szkoły poszkodowany nastolatek. Policja prowadzi dochodzenie w tej sprawie m.in. z udziałem pirotechników. Funkcjonariusze pojechali także do domu 15-latka, by sprawdzić, czy nie ma w nim niebezpiecznych materiałów. Nadzór nad postępowaniem sprawuje prokurator. Życie chłopaka nie jest zagrożone, ale obrażenia ręki są bardzo poważne, stracił wszystkie palce - powiedziała rzeczniczka lecznicy, Adriana Wilczyńska. Chłopak był przytomny, ale w szoku. Natychmiast trafił na blok operacyjny. Do eksplozji nieokreślonego jeszcze materiału doszło we wtorek podczas jednej z lekcji. Koledze pokrzywdzonego, który siedział z nim w ławce, nic się nie stało.