Ogień zauważył Tadeusz Wronka z Dębowej Łęki. - Jechałem akurat ciężarówką od strony Leszna. Zauważyłem dym. Widziałem, że cztery kobiety akurat wysiadały z samochodu i kierowały się do lokalu. Powiedziałem im, że mają stąd iść, bo tam się pali. Pobiegłem do środka, bufetowa nie chciała mi wierzyć, bo nikt nic nie wiedział i nie czuł żadnego dymu. Dopiero gdy wyszła razem ze mną na zewnątrz, to się przeraziła - relacjonował nam na gorąco Tadeusz Wronka. Jak dodaje mieszkaniec Dębowej Łęki, dymu było mnóstwo, a najwięcej wokół komina. Strażacy nie marnowali czasu, bo sprawa wyglądała poważnie. Czas też naglił, bo akcja ruszyła około szesnastej, a godzinę później już zaczął zapadać zmrok i trzeba było sięgnąć po latarki. - Nie było mnie tu, gdy pojawił się pożar. Byłem akurat w drugim lokalu. Wiem, że w środku znajdowało się kilka osób, goście też, ale na szczęście nikomu nic się nie stało - przyznał właściciel Hubertusa Maciej Bąk. Na miejsce przyjechał sam komendant powiatowy Państwowej Straży Pożarnej we Wschowie bryg. Przemysław Gliński. - Sygnał o pożarze dostaliśmy około szesnastej. Na miejsce pojechało osiem wozów. W akcji brało udział około czterdziestu strażaków. Trudno na razie mówić o przyczynach. Jedno jest pewne: straty będą duże. Tu trzeba rozebrać cały dach, a najprawdopodobniej do rozbiórki jest również strop - przyznał we wtorek w rozmowie z "PL" Przemysław Gliński. ama