Czasem widać go w roli komentatora w "Szkle kontaktowym". Na scenie najczęściej spotkamy go w warszawskiej "Piwnicy pod Harendą", czy łódzkiej "Przechowalni". Jeśli nie tam, to na pewno jako konferansjer i kabareciarz Artur Andrus bawi publiczność w całej Polsce. W internecie poczytać można też jego blog. Gdy prąd odłączą można sięgnąć po jego "Popisuchy" - sympatyczną książeczkę z jego twórczością. Cóż, że długość tytułu dorównuje czasem treści jak w: ?Wierszyk pasażera pociągu Intercity "Lajkonik", który jadąc z Krakowa do Warszawy na konferencję "Tak, jestem Europejczykiem", zauważył, że wiosna przyszła?. Poezje te są językowo niezwykłe, w swych spostrzeżeniach niezwykle trafnie opisują świat zaklęty w banalnych rytuałach tzw. ludzkości. Są równie brawurowe jak i piosenki w jego wykonaniu. Ale wszak Andrus nie twierdzi, że umie śpiewać, raczej... Hmmm... Można tego posłuchać na autorskiej płycie "Live", czy w trzech edycjach dźwiękowych zapisów imprez w "Przechowalnia". W Nowej Soli można było samemu zobaczyć jak pan Artur pod pozorem pośmiania się z głupoty życia wyzywa nas tak naprawdę na intelektualny pojedynek. To podróż przez świat i ludzi z autoironicznym dystansem i zaskakującą puentą. Wojciech Olszewski