Muzyk sam przypomniał, że właśnie w ognisku muzycznym w kożuchowskim Zamku uczył się grać na akordeonie. Teraz odwiedzając rodzinę występuje w tych historycznych murach. Tak to jakoś wypada, że przyjeżdżam na spotkanie z wami do Kożuchowa co jakieś pięć lat - zauważył ten niezwykle utytułowany saksofonista. Rzeczywiście tak jest. Przed ponad czterema laty przyjechał w rodzinne strony z zespołem młodych muzyków z Simple Acoustic Trio, akurat wtedy odnoszących sukcesy z inną polską legendą jazzu Tomaszem Stańko. Teraz, konsekwentnie zaprezentował się z inną ekipą obiecujących muzyków młodego pokolenia. Wraz z grupą Full Drive - z udziałem świetnego i uznanego gitarzysty Marka Napiórkowskiego, basisty Roberta Kubiszyna i urzekającego grą i wyobraźnią perkusisty Krzysztofa Dziedzica - nagrał w marcu w podwarszawskim Jazz Club w Łomiankach drugą płytę koncertową. Utwory z tego gorącego krążka zaprezentował kożuchowskiej i licznie obecnej nowosolskiej publiczności. To była niebywale energetyczna i humorystyczna podróż śladami wielkich kompozytorów. Zaczęło się od wielkiego jazzmana Billa Evansa, potem pojawił się fragment Sonaty Patetycznej Ludwiga van Beethovena. Szczypta autoironicznego humoru pojawiła się, gdy zabrzmiały utwory kolejnych mistrzów... czyli dwóch instrumentalnych bohaterów wieczoru M. Napiórkowskiego i H. Miśkiewicza. Nie zabrakło wycieczek w inne stylistycznie rejony wraz z piosenką Stevie Wondera oraz iskrzącą energetycznie kompozycją niedawno zmarłego guru muzyki fusion Joe Zawinula. Niezapomniany wieczór pełen muzycznych niespodzianek, lirycznych nastrojów i krzesania niepowtarzalnej mocy, jaka drzemie w dźwiękach sławnego kożuchowianina. Brawa na stojąco. Tak było.