Agnieszka Moczulska (73 l.) pochowała na cmentarzu komunalnym przy ul. Kożuchowskiej męża, syna i jego żonę. Wszystkie trzy groby są położone obok siebie, dlatego postanowiła przenieść synową do syna, a wolne miejsce zostawić dla kogoś z rodziny. W miejsce trzech mogił chciała postawić jeden duży nagrobek. Grób synowej był opłacony do 2014 roku. W marcu, A. Moczulska ekshumowała zwłoki synowej. Pracownik administracji cmentarza zapewnił ją, że wolny grób jest zarezerwowany dla niej jeszcze przez pięć najbliższych lat i nie musi pisać żadnych podań. Jednak w ubiegłym tygodniu zobaczyła, że pochowano w nim obcego człowiek. Była w szoku. - To skandal! Jak można tak postąpić z człowiekiem? - denerwuje się pani Agnieszka. - Wydałam na ekshumację 500 zł, a całej emerytury mam raptem 800 zł. Okazało się, że przez błąd pracownika administracji, pieniądze wyrzuciłam w błoto. Zarządca zerwał umowę Bogdan Fryze, dyrektor Zakładu Gospodarki Mieszkaniowej, który administruje cmentarzem, twierdzi, że nie ma winy po stronie zarządcy. Informuje, że zgodnie z regulaminem, po ekshumacji grób przechodzi na własność zarządcy, bez zwrotu 20-letniej opłaty. Chyba że osoba, która jej dokonała, zwraca się z pisemną prośbą o rezerwację miejsca dla kogoś bliskiego. - Ale w tym przypadku takiego pisma nie było - mówi dyrektor. Regulamin cmentarza wynika z uchwały Rady Miasta. Jak ma się do niego 20-letnia umowa na rezerwację grobu, jaką A. Moczulska podpisała w 1994 roku? Jak ma się do niego przyzwoitość? Kazimierz Pańtak, radca prawny, twierdzi stanowczo, że sposób, w jaki postąpiono z panią Agnieszką, to zwykłe draństwo. - Wystarczył jeden telefon, aby poinformować ją, że do wolnego grobu trafią zwłoki innego człowieka, albo zapytać, czy chce go dalej rezerwować - twierdzi. - Regulamin mówi swoje, ale to nie znaczy, że prawo stoi po stronie zarządcy cmentarza. Kobieta zawarła umowę cywilno-prawna, która została zerwana przez zarządcę jednostronnie, przed upływem terminu. Na tej podstawie ta pani może podać zarządcę do sądu. ZGM obiecał A. Moczulskiej grób w innym miejscu. - Nie chcę go. Moim marzeniem było, aby cała rodzina była pochowana w jednym miejscu - przyznaje A. Moczulska. Szkoda, że w sprawach, które wymagają odrobiny wyczucia, urzędnicy zasłaniają się przepisami. A wystarczy być człowiekiem. W końcu każdy ma kogoś bliskiego na cmentarzu i nietrudno wczuć się w sytuację pani Agnieszki. Dyrektora gryzie sumienie Po interwencji dziennikarza, B. Fryze przemyślał sprawę i obiecał, że zwłoki mężczyzny pochowanego w grobie synowej pani Agnieszki zostaną przeniesione w inne miejsce. A. Moczulska będzie mogła ponownie zarezerwować grób dla siebie lub kogoś z rodziny. - Jest jeden warunek. Ta pani musi do mnie przyjść - zastrzega B. Fryze. I dodaje, że zamieszanie powstało przez stażystkę ZGM, która wprowadziła A. Moczulską w błąd. Piotr Piotrowski