Na lokalnym portalu internetowym w Gorzowie Wielkopolskim od kilku tygodni toczy się zażarta dyskusja: czy w roku jubileuszu (Gorzów obchodzi 750. rocznicę nadania praw miejskich) premier Kazimierz Marcinkiewicz, gorzowianin, powinien mieć własną ulicę - czytamy w dzienniku. - Słyszałem o tej historii - Marcin Wojtecki, pracownik miejscowego biura PiS, nie tryska entuzjazmem. - To jakaś prowokacja. Albo żart. Niesmaczny żart. Myślę, że pan premier nie byłby zadowolony z takiego pomysłu. Interweniowaliśmy w tej sprawie. Te wątki miały być ściągnięte, żeby nie wprowadzać ludzi w błąd - mówi "Rz". Ale pomysł chwycił. W wątku o zmianie nazwy ulicy gorzowianie przerzucają się własnymi propozycjami: "Najlepiej zmienić nazwę Gorzowa na Marcinkowo Kazimierzowskie względnie Kazimierz(ów/owo) Marcinkiewiczowski(e)" - pisze jeden z nich. "A może by wystarczyło oficjalnie uznać Kazimierza Marcinkiewicza Kazimierzem Wielkim? Okazałoby się, że trochę ulic już jest. Wiecie - tanie państwo" - pisze inny. Jest też propozycja radykalna: zmienić nazwę Gorzowa na Kaziopolis - relacjonuje "Rzeczpospolita". Internauci powołują się ponoć nawet na badania mieszkańców Gorzowa, które potajemnie przeprowadziło PiS. Ale lokalni działacze PiS zaklinają się, że nie zlecali żadnych badań. Akcję w internecie wiążą zaś z niedawnym happeningiem, na którym offowy Teatr Kreatury nadawał ulicom w Gorzowie nowe, prześmiewcze nazwy.