- Wczoraj ostatecznie potwierdziliśmy, że tego napadu nie było. Przyznała to również rzekomo pokrzywdzona 16-latka. Wymyślając całą historię, chciała odwrócić uwagę od swoich kłopotów szkolnych. Sama się okaleczyła. W błąd wprowadziła nie tylko policję, ale także rodzinę i bliskich. Teraz dziewczyną zajmie się Sąd Rodzinny i Nieletnich - powiedziała Sałatka. Sprawa dotyczy zgłoszenia z 2 lutego tego roku. Po napadach w Zielonej Górze, 16-latka powiadomiła policję, że podczas spaceru z psem, została zaatakowana przez nieznanego mężczyznę. Z jej relacji wynikało, że sprawca użył siły, przewrócił ją na ziemię i pokaleczył ostrym narzędziem, a uciekł spłoszony przez innych ludzi. Wcześniej fałszywe okazały się zgłoszenia o napadach w Krośnie Odrzańskim, Leśniowie Wielkim, Gozdnicy i Gubinie. Kobiety, które je zgłosiły usłyszały już zarzuty m.in. składania fałszywych zeznań. Zgodnie z Kodeksem karnym, składanie fałszywych zeznań zagrożone jest karą do trzech lat pozbawienia wolności, a informowanie o przestępstwie, którego nie było, karą do dwóch lat więzienia. Seria napadów w Lubuskiem rozpoczęła się 9 stycznia. W sumie zgłoszono od tego czasu 10 takich przestępstw. Połowa okazała się fikcyjna. Zdaniem policji o sprawcy napadów - nazywanym przez niektóre media "gwałcicielem" - można mówić jedynie w przypadku napaści do jakich doszło w Zielonej Górze w styczniu 2010 roku. Śledztwo w tej sprawie nadzoruje tamtejsza prokuratura okręgową. Na podstawie śladów zebranych w Zielonej Górze ustalono profil DNA sprawcy, a w oparciu o zeznania pokrzywdzonych sporządzono trzy portrety pamięciowe podejrzanych. Ze strony policji sprawami napadów zajmuje się m.in. specjalna grupa powołana przez szefa lubuskiej policji. CZYTAJ WIĘCEJ: