Kolejny Ellsworth Smith International Trumpet Solo Competition, konkurs o wielkim prestiżu i światowym rozgłosie, odbył się w dniach 9-12 października w Bostonie. Żeby lepiej oddać jego rangę, można go porównać do Międzynarodowego Konkursu Pianistycznego im. Fryderyka Chopina, którego szerzej rekomendować nie trzeba. Bostoński konkurs składał się z sześciu etapów. Każdy trębacz, który chciał wziąć w nim udział, wysyłał płytę z nagraniem. Do etapu finałowego dostała się ósemka najlepszych trębaczy z całego świata. Wśród nich grający od siedemnastu lat na trąbce nowosolanin Łukasz Gothszalk. Światowej sławy jury składające się z uznanych gwiazd trąbki, Jensa Lindemanna, Stephena Burnsa i Gabriela Cassone, do kolejnego etapu zakwalifikowało tylko czterech. Nowosolanin, choć z małymi problemami, to jednak znalazł się w tej stawce. Ważna stabilizacja - Faktycznie miałem mały kłopot wynikający z tego, że nie zapoznałem się do końca z regulaminem konkursu i jeden z utworów musiałem improwizować, bo nie znałem nut. Na szczęście się udało, chociaż w pewnym momencie mi przerwano i chwilowo myślałem, że odpadnę - opowiada Ł. Gothszalk, który na konkurs też przyjechał... w ostatniej chwili. - Chyba trochę wyszło moje roztargnienie - śmieje się dwudziestoczterolatek. Poziom konkursu ocenia jako bardzo wysoki. Podczas jego trwania trzeba było wykazać się stabilizacją, bo o zwycięstwie decydowała suma punktów przyznawana za poszczególne etapy. Łukasz dosłownie ugrał ich najwięcej. W przegranym polu zostawił Japończyka Kazuaki Kikumoto i Brazylijczyka Fabio Brumę. Trąbkę czasem zmienia na motocykl - To było dla mnie spore zaskoczenie, zwycięstwo dotarło do mnie tak naprawdę dopiero po dwóch, trzech dniach - podkreśla zwycięzca. Po konkursie wybrał się do znajomych do Nowego Jorku. Tam odwiedził wytwórnię instrumentów Yamaha. Ma od niej dostać specjalnie dla niego przygotowany instrument. Być może także zostanie twarzą Yamahy. Poza trąbką Łukasz równie dobrze radzi sobie ze snowboardem. Od pewnego czasu relaksuje się jeżdżąc na motorze. Niedawno kupił sobie Kawasaki Ninja. O prędkościach, jakie na nim rozwija nie chciał rozmawiać. - Niech ojciec śpi spokojniej - żartuje. - Na motor wsiadam często, jak wstanę lewą nogą, bo wtedy nie mam ochoty grać na trąbce, ale to zdarza się mi się bardzo rzadko - mówi z uśmiechem Ł. Gothszalk. Mariusz Pojnar