Zmierzch kół gospodyń wiejskich nie przeszkodził w radosnym świętowaniu, pod koniec minionego roku, 50 - lecia koła w Przyczynie Górnej. I choć członkiń ubywa, a średnia ich wieku z roku na rok jest coraz wyższa, nadal lubią się spotykać i wytyczać nowe cele. Żadna z obecnych członkiń nie pamięta początków koła. Wiedzą tylko, że powstało 12 grudnia 1958 roku, ale nie zachowały się żadne dokumenty, które odpowiedziałyby na pytanie, kim była założycielka? Wiedzą tylko, że w latach 1966 - 1969 przewodniczącą była Zofia Szenerej, a później Danuta Litorowicz. W 1973 roku rządy objęła Katarzyna Fijałkowska, która świętowała w grudniu 35 - lecie pracy na tym stanowisku. Panie otwarcie przyznają, że kiedy usuną się w cień, wraz z nimi skończy się działalność koła. Dla nich to naturalna kolej rzeczy, choć z rozrzewnieniem wspominają dawne czasy. - Kiedyś naprawdę wiele się działo. Zajmowałyśmy się między innymi sprzedażą piskląt na wsi. Rozprowadzała je nasza przewodnicząca. W rekordowym roku mieszkańcy kupili 2,5 tysiąca kurzych i 400 kaczych piskląt. Teraz nie ma odbiorców, jajka kupują w sklepie. Kiedyś w konkursie wygrałyśmy szatkownicę. 25 gospodyń przyszło do nas szatkować kapustę. Dziś nikt tego nie robi. Polska wieś się zmienia. Zamiast gospodarstw jest coraz więcej willi ze skoszoną równo trawą - wzdycha skarbniczka Jolanta Skorupińska. W latach sześćdziesiątych i siedemdziesiątych koła gospodyń były wielozadaniowe. W okresie żniw prowadziły dziecińce, do których gospodarze "podrzucali" najmłodsze pociechy. Tutaj, z dala od prac polowych, dzieci były bezpieczne. Z dużym sentymentem kobiety wspominają też kursy prowadzone przez Halinę Herkt, instruktorkę z Ośrodka Postępu Rolniczego w Bojanowie, a później w Lesznie. To ona przez 13 lat uczyła je prowadzenia gospodarstwa. - To były naprawdę cenne rady. Uczyłyśmy się gotować, uprawiać mało znane warzywa, racjonalnie żywić nasze rodziny. Były też kursy robienia na drutach, urządzania przyjęć okolicznościowych czy aranżacji terenów zielonych - wymienia jednym tchem przewodnicząca Katarzyna Fijałkowska. W szczytowym okresie do koła należało 37 kobiet. Dopóki wspierały ich finansowo koła rolnicze, centrale ogrodnicze, spółdzielnie i banki działały naprawdę prężnie. Od 1983 roku było coraz trudniej. Panie przekonują jednak, że problem nie leży jedynie w pieniądzach, ale w braku zainteresowania działalnością koła wśród młodych kobiet. - Nie chcą do nas przychodzić. Wiem, że to nie ich wina. Kiedyś kobiety wiejskie wiodły zupełnie inne życie. Pracowały w gospodarstwie, prowadziły dom. Dziś młodzi szukają pracy w mieście. Przez to są ciągle zabiegani, a wszystkich potrzebnych rzeczy uczą się z telewizji - tłumaczy pani Jolanta. - Gdzie te czasy, gdy jako młoda mężatka ekscytowałam się znajomością przepisu na leguminkę. To było domowe ptasie mleczko, którego nie można było kupić w sklepie. W planach dożynki Czasy się zmieniają, ale gospodynie z Przyczyny Górnej nadal widzą światełko w tunelu. Właśnie zakończył się remont sali wiejskiej. Z gminnych pieniędzy odnowiono wszystkie pomieszczenia, jest nowa kuchnia, szatnia oraz kotłownia. Do niedawna rzadko organizowano tu imprezy, ponieważ trudności nastręczało ogrzewanie lokalu. Teraz wieś odżyje: będą okolicznościowe przyjęcia, a może nawet potańcówki. Nowa sala jest też argumentem za organizacją w Przyczynie Górnej dożynek gminnych, a to właśnie jest ambicją miejscowych gospodyń. kab