Po raz drugi, najpierw na Mistrzostwach Europy Juniorów, wprowadzono punktację elektroniczną do wszystkich dyscyplin ringowych (podobnie jak w boksie). Dzięki temu zawodnik jak i trener widzą cały czas, jaki jest stan walki widziany przez każdego sędziego. Jest to kolejny krok w stronę przyszłorocznej, pierwszej w historii, Olimpiady Sportów Walki, która odbędzie się w Pekinie. - Nasze zawody rozpoczęły się pierwszą walką całego turnieju, w której walczyłem z Węgrem. Zawodnik naprawdę dobry, stawiał mocny opór do końca pojedynku, jednak to ja uzyskałem większą ilość punktów i ostatecznie wygrałem. Kolejnym rywalem był Włoch. W tej walce byłem zdecydowanie bardziej rozluźniony i dużo częściej wyprzedzałem przeciwnika swoimi akcjami, po których często wyprowadzałem silnego low-kicka powodując upadek rywala. Kolejna walka do przodu. Na drodze do medalu stał już tylko Serb. Od początku starcia prowadziłem nieznacznie i tak było aż do końcówki trzeciej, ostatniej rundy. Na dwadzieścia sekund przed końcem sędzia rozdzielił nas celem upomnienia o konieczności słuchania komend. Prowadziłem i czułem się silniejszy, chciałem zaznaczyć końcówkę, zdobyć jeszcze kilka punktów. Zrobiłem to, ruszyłem do przodu z serią ciosów, zadałem więcej trafień jednak sędziowie zaliczyli punkty rywalowi, czas się skończył, na tablicy przez chwilę widniał remis. W takiej sytuacji sędziowie muszą wskazać wygranego - wskazali na Serba a ja zostałem sklasyfikowany na piątym miejscu - opowiada Maciej Domińczak. Z lepszymi wspomnieniami wrócił do Domu Bartek Muszyński. Swój pierwszy pojedynek toczył z Włochem, który na pierwszy rzut oka bardzo dobrze się prezentował, dobrze zbudowany, pewny siebie, od początku walki starał się narzucić swój styl. - Muszyński nie dał się zastraszyć i konsekwentnie z rundy na rundę zwiększał swoją przewagę, by w końcu wygrać. Następna potyczka to walka o medal z zawodnikiem z Rosji. Rosjanie to potęga jeżeli chodzi o sporty walki . Bartek jednak wyszedł do ćwierćfinału bez żadnych lęków. Bił mocno i celnie, szczególnie kolanami i low-kickami co pod koniec drugiej rundy dało efekt w postaci liczenia przeciwnika. Nasz fighter zdecydowanie wygrał tą walkę kończąc dwoma efektownymi kopnięciami zadanymi pod koniec trzeciej rundy - mówi o starcie swojego zawodnika trener Domińczak. W półfinale Bytomianin trafił na Białorusina. Ta walka była jedną z najładniejszych tamtego wieczoru. Prowadzenie zmieniało się co parę sekund, raz Białorusin, raz Polak. - Ciągle szukaliśmy sposobu, żeby odskoczyć na parę punktów, ale rywal był zbyt doświadczony i na to nie pozwolił. Ostatecznie dwoma małymi punktami Bartek przegrał walkę o finał. Jak się potem okazało Mistrzem świata po dość łatwym finale został Białorusin - mówi trener Domińczak. Trzecie i piąte miejsce w tych Mistrzostwach to naprawdę duży sukces dla nas. Cieszymy się z tego, że walczymy z najlepszymi na Świecie i nie odbiegamy im na krok. Chcielibyśmy, żeby nasz sukces był jednocześnie podziękowaniem dla tych, którzy przez cały rok nam pomagali. Burmistrz Bytomia Odrzańskiego pan Jacek Sauter wraz z Radą Miejską, bracia Daniel i Rafał Zając, pan Artur Czechanowski - to ci ludzie wraz z naszym prezesem panem Arkiem Jurasem pomagali nam w każdym wyjeździe a teraz dzięki temu możemy pisać o naszych kolejnych sukcesach - mówi trener bytomskiej sekcji. Przy tak ogromnej popularności, jaką współcześnie cieszą się sporty walki, wyczyn bytomian jest ogromnym sukcesem. Wybrali sobie ciężki chleb, trenowanie jakiegokolwiek sportu na poziomie mistrzowskim to istny kierat, wszystko podporządkowane jest tylko i wyłącznie sportowi. Wiele wyrzeczeń, ogrom katorżniczej pracy, trudno sobie wyobrazić, jaki trzeba mieć w sobie zapał, jaką gigantyczną chęć bycia konsekwentnym w swoim wyborze, by sięgać tego, czego sięgają zawodnicy z Bytomia Odrzańskiego. Obrali jednak tę trudną drogę, realizują się w niej a ich wyniki najdobitniej pokazują, na jaki poziom się wspięli. Marek Grzelka