- Ludzi po 85 roku życia już się nie reanimuje - skwitowała dyspozytorka pogotowia. - Na karetce pogotowia jest reklama, że to dar mieszkańców Żagania - denerwuje się Aleksandra Kalinowska, mieszkanka kamienicy przy ul. Śląskiej 17 w Żaganiu. - Co to za dar, jeśli w dramatycznych chwilach nie można liczyć na jej przyjazd? Zasłabła w samotności Pani Anna mieszkała sama. Na co dzień opiekowali się nią krewni, często zaglądali też sąsiedzi. Była sprawna. Pracowała w ogródeczku, robiła pranie i krzątała się po domu. - We wtorek, około 10, przybiegła do mnie krewna pani Anny - opowiada Genowefa Seredyńska, sąsiadka. - Nie mogła otworzyć drzwi mieszkania. Gdy wreszcie się udało, okazało się, że od wewnątrz są zabezpieczone łańcuchem. Kobiety znalazły siekierę, którą zerwały łańcuch. Pani Anna leżała na podłodze w kuchni, oparta plecami o ścianę. Policja zadziałała - Wybrałam numer 112 i odezwała się policja - relacjonuje A. Kalinowska. - Opowiedziałam dyżurnemu o sąsiadce. Obiecał powiadomić pogotowie. Po chwili do pani Aleksandry oddzwoniła dyspozytorka pogotowia. Zapytała, w jakim stanie jest sąsiadka. Kobieta powiedziała, że nie wie, że chyba nie żyje. - Wówczas dyspozytorka pogotowia stwierdziła, że skoro nie żyje, to trzeba dzwonić do lekarza rodzinnego, bo pogotowie może przyjechać stwierdzić zgon dopiero po godz. 18 - łamiącym się głosem mówi A. Kalinowska. - Mówiłam jej, że nie wiem, nie znam się na tym. Że potrzebujemy pomocy. Roztrzęsione kobiety zaczęły szukać książeczki zdrowia pani Anny. Znalazły numer telefonu lekarza rodzinnego. Ale i tam nie otrzymały pomocy. Bo lekarka wyjeżdżała na wizyty domowe dopiero o 12.00. - W międzyczasie przyjechali do nas policjanci - dodaje rozgoryczona sąsiadka. - Czekali z nami na przyjazd pogotowia i próbowali przyśpieszyć przyjazd karetki. Gdy wreszcie karetka przyjechała, pani Anna już nie żyła. Dobra sąsiadka Sąsiedzi opowiadają o pani Annie w samych superlatywach; miła, starsza pani, która zawsze pomagała w kłopotach. - Dzieciaki ją bardzo lubiły - wspomina A. Kalinowska. - Częstowała je jabłkami z ogródeczka i słodyczami. Nigdy nie narzekała. Tym bardziej mi żal, że właśnie tak ją potraktowano. Strażacy oburzeni Dariusz Hochman, żagański strażak i ratownik medyczny, o śmierci cioci i jej okolicznościach dowiedział się od mamy. - To była moja krewna - opowiada. - Mieszkała sama, a moja mama wpadała do niej codziennie. Byłem oburzony, że pogotowie przyjechało dopiero po 35 minutach. Poszedłem do centrum powiadamiania ratunkowego, które mieści się w naszym budynku (straży pożarnej - przyp. red.). Dyspozytorka lekceważyła całe zdarzenie. W końcu powiedziała mi, że jako ratownik medyczny powinienem wiedzieć, że ludzi po 85 roku życia już się nie reanimuje. Byłem tym oburzony. Rozmowę pana Darka z dyspozytorką słyszeli także inni strażacy, przebywający w pomieszczeniu. - Słyszałem jej stwierdzenie, że osób w tym wieku już się nie reanimuje - potwierdza starszy aspirant Waldemar Kasperowicz, rzecznik prasowy żagańskich strażaków. - Byliśmy zdziwieni i zaskoczeni. Ja zaniemówiłem. Dyspozytorka zasłaniała się procedurami, w końcu stwierdziła, że nie musi się tłumaczyć panu Darkowi. Wyjechała z miasta - Mogę powiedzieć, że to dyspozytorka z 20-letnim stażem, matka dwójki dzieci - stwierdza Krystyna Jankowska, kierowniczka żagańskiego pogotowia. - Poprosiłam ją o wyjaśnienia, po czym wyjechała z miasta, w sprawach osobistych. Wróci w przyszłym tygodniu. Kierowniczka nie chce usprawiedliwiać dyspozytorki, ale zaznacza, że to odpowiedzialna praca, w wielkim stresie. Czasami zdarza się chlapnąć coś, czego nie powinno się nigdy powiedzieć. Po sygnale dziennikarzy, Zdzisław Pawłowski, dyrektor SP ZOZ-u, natychmiast podjął się wyjaśnienia sprawy. - Na gorąco mogę powiedzieć, że dyspozytorka powinna wysłać karetkę, bez dyskusji, czy osoba, do której jest wzywana, żyje czy też może nie. Dyrektor wraz ze Zbigniewem Jaskółą, lekarzem naczelnym, przesłuchali nagranie zgłoszenia. Zapowiadają wszczęcie postępowania wyjaśniającego. Małgorzata Trzcionkowska Zobacz więcej: "Ten pacjent ma się oddalić" - szokująca notatka Lekarz odmówił pomocy: Pacjent zmarł Karetka nie zdołała dotrzeć na czas Za brak tabliczki z numerem grozi mandat Umierał na oczach lekarzach Śmierć po opuszczeniu izby przyjęć Poszedł spać i już się nie obudził