Utrzymankami zostają zwykle atrakcyjne studentki. Swoim ciałem zdobywają przepustkę do lepszego, ich zdaniem, świata. Świata markowych ubrań i kosmetyków. Sponsoring jest dla nich często połączeniem przyjemnego z pożytecznym. Dziewczyny zapominają jednak, że jest to jedna z form prostytucji. Niestety nie dotyczy to tylko dużych miast. Jak się okazało, mieszkanki Nowej Soli chętnie korzystają z tego typu układów. Wystarczy zalogować się na dowolnym serwisie randkowym w Internecie lub przejrzeć anonse w gazetach. Dziewczyny wyprzedzają się w ofertach. Popyt przewyższa podaż Postanowiliśmy założyć dwa konta na jednym z portali. Jedno dla ponętnej studentki, a drugie dla majętnego pana po 40-stce. Zainteresowanie przeszło nasze najśmielsze oczekiwania. Nasza studentka została zasypana przeszło setką propozycji. Przedział wiekowy od 18 do 56 lat. Jednak panowie liczyli głównie na kilka godzin w hotelu, a nie stały układ. Zgłaszali się również prawnicy czy biznesmeni, których stać na płacenie dziewczynie 1-2 tys. zł miesięcznie. Choć pań zainteresowanych naszym czterdziestolatkiem było zdecydowanie mniej, to były za to konkretne, wiedziały czego chcą. Komórki, wycieczki... Jeszcze dwa lata temu Angelika (23 l.) mieszkała z rodzicami w jednej z nowosolskich kamienic. W domu nigdy się nie przelewało. Dziś wygląda jak prawdziwa gwiazda. Może się pochwalić najnowszym modelem komórki oraz zdjęciami z egzotycznych wakacji. Stać ją na wynajęcie dwupokojowego mieszkania, zaczęła studia zaoczne. Dwa lata temu, jak mówi, z ciekawości zamieściła w sieci anons pt. "szukam sponsora", opatrzyła je swoim zdjęciem. - Nie nadążałam z odpowiedziami - mówi. Wybrała ofertę 38-letniego przystojnego, lecz żonatego adwokata z Zielonej Góry. Pierwsze spotkanie zakończyło się na kolacji w ekskluzywnej restauracji. W hotelowym pokoju wylądowali dopiero po miesiącu. Zaczęło się od małych kwot. W końcu zaczęła dostawać "na waciki" - 1500 zł miesięcznie. - Otworzył się dla mnie inny świat. Zabrał mnie do Wenecji. W co drugi weekend jeździliśmy do Karpacza czy Międzyzdrojów. Wypady na zakupy do Wrocławia, a nawet Berlina były na porządku dziennym. Co w zamian? Wbrew pozorom nie tylko seks, który dla mnie był prawdziwą przyjemnością. Byliśmy i właściwie do dziś jesteśmy przyjaciółmi, którzy dzielą się swoimi troskami - mówi. W ciągu dwóch ostatnich lat miała trzech, jak o nich mówi, opiekunów. Ostatni "związek" rozpadł się po tym, jak sponsor zakończył roczny kontrakt w Nowej Soli i wrócił do Poznania. Dziś szuka kolejnego opiekuna. Angelika nie uważa siebie za prostytutkę. - To ja wybieram mężczyznę wśród wielu kandydatów - mówi. A gdzie w tym wszystkim miłość? - Kiedyś na pewno przyjdzie. Teraz wolę łapać chwilę - stwierdza. Praca, praca, praca Maciek (34 l.) podaje się za wysokiego bruneta, dla którego garnitur jest drugą skórą. Choć mieszka w Nowej Soli, karierę robi w zielonogórskiej firmie handlowej. Jest na stanowisku kierowniczym i pieniędzy mu nie brakuje. Prawdopodobnie, choć sam stara się odrzucać tą myśl, pogoń za karierą sprawiła, że z każdym rokiem oddalał się coraz bardziej od swojej żony. - Niestety nie układa się nam zarówno w łóżku, jak i poza nim - twierdzi. W planach miał nawet rozwód, jednak na drodze stanęła pewna przeszkoda. - Za 4 miesiące będę miał syna i nie chcę, aby miał "weekendowego" tatę - mówi z żalem. - Inna sprawa, że nie jestem do końca pewny, czy jest to moje dziecko - zdradza swoje podejrzenia. Dlatego postanowił upiec dwie pieczenie na jednym ogniu. Chce stworzyć dziecku rodzinę, a jednocześnie dla siebie szczęście gdzie indziej. Może wydawać nawet 3 tys. zł miesięcznie. - Brakuje mi czułości i kobiecej bliskości. Jestem młodym, zdrowym facetem, a dla mojej żony łóżko służy już tylko do spania - żali się. Sposób na nudę Dla Asi (20 l.) sponsoring jest bardziej przygodą niż zarobkiem, ponieważ ojciec ma dobrze prosperującą firmę. Z drugiej strony stała "pensja" by się przydała. Całymi dniami zajmuje się 2,5-letnim synkiem. - Jestem szarą myszką, w której siedzi diabeł z wielkimi rogami. Moje obowiązki i problemy sprawiają, że mam ochotę na małe szaleństwo - mówi. Choć swoje ogłoszenie zamieściła kilka miesięcy temu, nie znalazła jeszcze dla siebie odpowiedniego sponsora. Dlaczego? Jest wybredna, a jej zdaniem wszystkie dotychczasowe propozycje były nachalne i mało przekonujące. - Od pieniędzy ważniejsze jest miłe towarzystwo i atmosfera. Jeżeli mężczyzna jest dla mnie miły, to potrafię odwdzięczyć się tym samym - przekonuje zalotnie. Jej zdaniem, mając sponsora, połączy przyjemne z pożytecznym i oderwie się od codziennych trosk. - Może nawet znajdę swoją drugą połowę - zamyśla się. Wystarczy porozmawiać Wśród szukających wytchnienia od małżeńskiej rutyny jest wielu prawników. Tak jak Łukasz (39 l.), który pracuje w jednej z nowosolskich kancelarii. Jego budżet sponsorski to 2-3 tys. zł. Bez oporów przyznaje się, że jest żonaty od 12 lat, ma dwójkę małych dzieci w wieku wczesnoszkolnym. - Wiem, że to przykre, ale z żoną łączą nas tylko dzieci oraz kredyt na dom. Już dawno nie ma pomiędzy nami tej chemii, co na początku - mówi ze smutkiem. Choć na brak powodzenia u kobiet nigdy nie narzekał, to nie dopuścił się zdrady. Dlaczego więc zaczął szukać utrzymanki? - Znalazłem się w takim momencie, że potrzebuję odskoczni, by normalnie funkcjonować - mówi bez skrępowania. Twierdzi, że z wykształcenia jest humanistą, dlatego, oprócz seksu, marzą mu się wyjazdy do Zielonej Góry do teatru czy filharmonii oraz romantyczne kolacje przy świecach. - Bardziej zależy mi na miło spędzonym czasie niż samym akcie seksualnym. Choć nie ukrywam, że fizyczność jest dla mnie bardzo ważna - zaznacza. Lek na małżeńską rutynę Być może Łukasz powinien się zainteresować Magdą (36 l.). Ona szuka sponsora, ponieważ jest nieszczęśliwą mężatką. - Mam trójkę cudownych dzieci, jednak z mężem oddalamy się z każdym rokiem - mówi. Problemy zaczęły się, gdy mąż dostał dobrze płatną pracę w kopalni pod Głogowem. Jak na górnika przystało, zaczęły się zakrapiane imprezy. - Jak nie "barbórka", to imieniny czy pępkowe. Ja zeszłam na dalszy plan - opowiada. - Łóżko zamieniło się dla niego w rutynę. Z namiętnego kochanka, zmienił się w "prawdziwego mężczyznę", który zrobi swoje i może iść spać - dodaje. Coraz bardziej zaczęło jej brakować dawnej czułości i romantyzmu męża. Nie pamięta, kiedy otrzymała od niego bukiet kwiatów czy próbował nawiązać flirt. Przestała mu to nawet wypominać. - Poprawiał się raptem na jeden dzień - twierdzi. Dwa lata temu poznała żonatego mężczyznę, zaczął obsypywać ją prezentami. - W końcu poczułam się jak prawdziwa kobieta, adorowana i dopieszczona - mówi. Romans zakończyła, gdy kochanek złożył pozew rozwodowy. Tego samego zażądał od Magdy. - Nie chciałam rozbijać mojej rodziny - tłumaczy. Po kilku miesiącach od rozstania postanowiła zarzucić nowe sieci i zamieściła w Internecie ogłoszenie. - Nie chodzi mi tak naprawdę o pieniądze, bo je mam. Bardziej liczy się dla mnie bliskość mężczyzny, rozmowa, wypady za miasto, flirt czy małe prezenciki. Przy mężu zapominam, że jestem kobietą - opowiada. Nie ukrywa, że dla niej istotny jest również seks. - To przecież jeden z najważniejszych aspektów naszego życia - tłumaczy. Żona też kosztuje Po rozmowach z nowosolskimi kandydatami na sponsorów i utrzymanki można odnieść wrażenie, że w dzisiejszych czasach miłość, czułość czy seks mogą być taką samą usługą jak wzięcie kredytu w banku. Wystarczy zawrzeć stosowną umowę pomiędzy kobietą a mężczyzną, określić oczekiwania i wynagrodzenie. Panie dostają pozorne finansowe bezpieczeństwo, natomiast panowie to, czego nie mają w domu. Mężczyźni, którzy są sponsorami twierdzą, że w dzisiejszych czasach ciężko jest określić, kiedy kończy się normalny związek dwojga ludzi, a zaczyna sponsoring. - Przecież żona też kosztuje - mówią. Kamil Kromski *wszystkie imiona zostały zmienione Sponsoring - układ czy prostytucja? Podyskutuj