Po zajściach w Zielonej Górze prokuratura wszczęła w sumie trzy śledztwa. Jedno dotyczy potrącenia 23-letniego kibica zielonogórskiej drużyny przez nieoznakowany policyjny samochód. Drugie - czynnej napaści na dwie funkcjonariuszki policji. Jedna miała zostać kopnięta w twarz, przez co ma złamaną szczękę, druga zaatakowana ma pękniętą czaszkę. Trzecie postępowanie wszczęto w sprawie zniszczenia mienia przez uczestników zamieszek - poinformował prokurator okręgowy Alfred Staszak, Do starć kibiców z policją doszło w nocy z niedzieli na poniedziałek po fecie z okazji zdobycia przez zielonogórską drużynę żużlową mistrzostwa Polski. Burdy poprzedziło śmiertelne potrącenie młodego kibica. Wpadł wprost pod radiowóz Ze wstępnych ustaleń prokuratury wynika, że ok. 2.10 mężczyzna przebiegał przez wielopasmową, rozdzieloną pasem zieleni ulicę. Wpadł wprost pod nieoznakowany radiowóz, którym jechało na interwencję dziewięciu policjantów. Staszak powiedział dziennikarzom, że z zeznań świadków, którzy widzieli wypadek, wynika m.in., iż mężczyzna, przebiegając przez ulicę, rozmawiał przez telefon komórkowy. Zdaniem prokuratorów, to mogło spowodować, że nie zwrócił uwagi na samochód. Tłum kibiców zaatakował policjantów Radiowozem kierował policjant z sześcioletnim stażem służby. Był trzeźwy. Próbował udzielać pierwszej pomocy rannemu mężczyźnie, ten jednak zmarł. Jego zgon stwierdził wezwany na miejsce lekarz - ok. godz. 2.30. Jak powiedział Staszak, informacja o śmierci młodego mężczyzny spowodowała, że tłum kibiców zaatakował policjantów. Kibice przykryli szalikami w klubowych barwach ciało śmiertelnie potrąconego 23-latka. Nie dopuszczono też początkowo na miejsce wypadku prokuratorów, którzy przyjechali tuż po godzinie 2.30. Zdaniem Staszaka, właśnie z powodu agresywnego zachowania tłumu i opóźnienia czynności prokuratorskich zatartych zostało część śladów. - Zamieszki, które nastąpiły po tym wypadku, to efekt m.in. plotek - które były niepotrzebne, krążyły i rodziły agresję. Pierwsze z nich mówiła m.in. o tym, że jakiś policjant zabił kibica, później przekazywano sobie m.in., że policjanci zamieniali się miejscami w samochodzie i że zmieniano jego tablice rejestracyjne. Te informacje nie są prawdziwe. Od początku wiadomo było, kto prowadził - zaznaczył Sokołowski. "Radiowóz nie jechał z dużą prędkością" Z ustaleń dwóch prokuratorów i biegłego wynika m.in., że nie ma dowodów świadczących o tym, by prędkość policyjnego auta była większa niż 50 km/h. Zdaniem Staszaka szybszą jazdę uniemożliwiali m.in. piesi, którzy przechodzili przez ulicę w niedozwolonych miejscach i którzy w wielu przypadkach "byli prawdopodobnie pod wpływem alkoholu". Prokurator okręgowy powiedział, że wtargnięcie kibica przed radiowóz było nagłe. Powiedział również, że rozpatrywana jest hipoteza, iż mężczyznę mógł zasłonić inny samochód, który zdołał go wyminąć. Zginął 23-letni mieszkaniec Zielonej Góry - Ślad hamowania jest stosunkowo długi, ale nie ma pewności, że jest to ślad hamowania tego pojazdu (policyjnego - przyp. red.). Nie było dużego ruchu na ulicach, był duży ruch pieszy - powiedział Alfred Staszak z Prokuratury Okręgowej w Zielonej Górze. Jak dodał, 23-latek to mieszkaniec Zielonej Góry, ojciec 5-letniego dziecka. Jeszcze w poniedziałek ma zostać przeprowadzona sekcja zwłok. Po przesłuchaniu wszystkich świadków zostanie przeprowadzona rekonstrukcja wypadku. Sprawdzone będzie też czy kibic, który zginął, był pod wpływem alkoholu. 6 policjantów miało oddać 155 strzałów Podczas zamieszek funkcjonariusze zostali obrzuceni m.in. kamieniami. Zniszczone zostały nie tylko policyjne radiowozy, ale także inne auta, wybijane były witryny sklepów, zdemolowana została pobliska stacja benzynowa. Zarówno policjanci jak i prokuratorzy apelują do poszkodowanych właścicieli samochodów czy sklepikarzy, by zgłaszali szkody i składali zeznania. Z mieszkańcami Zielonej Góry rozmawiała reporterka radia RMF FM. Posłuchaj jej relacji: W trakcie zamieszek policja użyła m.in. armatki wodnej, gazów łzawiących i broni gładkolufowej, ale - jak podkreślali prokuratorzy - strzelając w powietrze. Ze wstępnych ustaleń wynika, że sześciu policjantów miało oddać 155 strzałów. - Nie ma żadnej informacji, aby ktokolwiek z kibiców został poszkodowany strzałem z broni - powiedział prokurator. Z kolei rzecznik komendanta głównego policji Mariusz Sokołowski poinformował, że w zamieszkach rannych zostało w sumie dziewięciu funkcjonariuszy. Najpoważniejsze obrażenia odniosła jedna z policjantek. Komentarz władz Falubazu - Proszeni jesteśmy o zajęcie stanowiska w sprawie, która nie jest związana z klubem sportowym. Od tego jest policja, prokuratura. Zamieszki nie są związane z żadną imprezą, którą my organizowaliśmy - to był wypadek, który wydarzył się, że tak powiem "obok" - powiedział INTERIA.PL Marek Jankowski, rzecznik klubu Stelmet Falubaz. Zaapelował także, by nie oceniać "tak jednoznacznie i tak negatywnie kibiców". Klub wystosował specjalny komunikat do mieszkańców Zielonej Góry oraz kibiców i przyjacieli Falubazu, w którym wyraża współczucie dla rodziny śmiertelnie potrąconego 23-latka. Podkreśla jednak także, że "wszystko miało miejsce już po zakończeniu imprez związanych ze świętowaniem złotego medalu". Jak napisał Robert Dowhan, prezes klubu, "szukanie odpowiedzialnych zostawiam służbom do tego powołanym i mam nadzieję, że prokuratorzy bardzo wnikliwie zbadają tę sprawę". Na koniec zaapelował on do kibiców o rozsądne i spokojne zachowanie w ciągu najbliższych dni. W związku z wypadkiem w Zielonej Górze także zawodnicy i pracownicy Stali Gorzów Wielkopolski S.A. odwołali zaplanowaną na poniedziałek uroczystość z okazji zdobycia brązowego medalu. Spotkanie z medalistami przesunięto na 7 października. - Zginął nasz kochany kolega. Winna jest policja. Chcemy sprawiedliwości - powiedział jeden z kibiców zgromadzonych w miejscu wypadku. Dodał, że kibice "nie chcą już złota, tylko by ich kolega mógł żyć".