22-latka to jedna z 10 kobiet napadniętych w Lubuskiem. Z jej relacji wynika, że 12 lutego została zaatakowana w mieszkaniu przez zamaskowanego mężczyznę. Sprawca użył ostrego narzędzia. Kobieta doznała drobnych obrażeń ciała. Policja nie neguje, że do napadu doszło, uważa jednak, że zeznania pokrzywdzonej są niewiarygodne. - Kobieta przedstawiła policjantom wiele wersji tego zdarzenia, które są ze sobą sprzeczne. Po przeanalizowaniu zebranych przez policję i prokuraturę dowodów (...) stwierdzono, że zeznania kobiety są niewiarygodne, sprzeczne z innymi zebranymi w sprawie dowodami - powiedziała Sałatka. Za składanie fałszywych zeznań Kodeks karny przewiduje do trzech lat więzienia. Jak dodała Sałatka, fałszywe zeznania i zgłoszenia nie ułatwiają pracy policji, starającej się jak najszybciej zatrzymać sprawcę (bądź sprawców) bulwersujących opinię społeczną napadów. - Musimy weryfikować informacje, które okazują się nieprawdziwe. To wymaga zaangażowania wielu policjantów i dużo czasu, a w efekcie okazuje się, że cały ten wysiłek idzie na marne - powiedziała Sałatka. Seria napaści na kobiety w Lubuskiem rozpoczęła się 9 stycznia 2010 roku. Doszło w sumie do 10 napadów. Pięć z nich miało miejsce w Zielonej Górze, pozostałe w Świdnicy, Lubsku, Wschowie, Krośnie Odrzańskim i Leśniowie Wielkim. Cztery miały podłoże seksualne, w trzech przypadkach doszło do gwałtów. Policja dysponuje sześcioma portretami pamięciowymi sprawców. Na podstawie śladów zebranych w Zielonej Górze został także ustalony profil DNA sprawcy. W lubuskim garnizonie obowiązuje stan podwyższonej gotowości. W ciągu doby nad bezpieczeństwem mieszkańców Zielonej Góry i okolic czuwa ok. 150 policjantów, zarówno umundurowanych, jak i pracujących po cywilnemu.