Pierwszy w zbiorniku znalazł się najprawdopodobniej mężczyzna, najstarszy właściciel tego dużego gospodarstwa. Jak ustalił reporter RMF FM, był ubrany w ochronne spodnie, najwyraźniej chciał tam zejść. Wyłączony silnik ciągnika wskazuje, że mogło dojść do awarii bądź zapchania rury, którą nieczystości były pompowane. Od rana rodzina z Karczówki wywoziła nawóz na pole. Możliwe, że wątpliwości rozwieje żona mężczyzny, która w śpiączce farmakologicznej leży w szpitalu. Oprócz niej na ratunek ruszyli między innymi dwaj synowie i synowa oraz trzech pracowników firmy ocieplających jeden z budynków. Prawdopodobnie duże stężenie siarkowodoru sprawiło, że mdleli i wpadali do zbiornika. Jeszcze większej tragedii zapobiegł sąsiad, który powstrzymywał kolejne osoby, które chciały pomóc, ale bez masek też mogły zginąć. Dopiero strażacy, którzy szybko pojawili się z odpowiednim sprzętem mogli ruszyć na ratunek. Adam Górczewski CZYTAJ TAKŻE NA RMF24.PL