Około 50-letni mężczyzna był jedyną ofiarą śmiertelną serii wybuchów gazu, do jakich doszło we wtorek na zielonogórskich osiedlach. Jak podają lokalne media, mężczyzna ten nie był lokatorem mieszkania, w którym doszło do wybuchu, przebywał tam pomagając zamieszkującej tam kobiecie z dzieckiem. Podczas wybuchów poparzony został także 23-latek, który trafił do szpitala w Nowej Soli. Natomiast w szpitalu wojewódzkim w Zielonej Górze udzielono pomocy kilku osobom, które nie wymagały hospitalizacji. W sprawie rozszczelnienia instalacji sieci gazowej, a w konsekwencji wybuchu gazu i pożarów w mieszkaniach na os. Pomorskim, Śląskim i w Raculce śledztwo prowadzi zielonogórska prokuratura rejonowa. - Sprawdzany jest także wątek, który zgłaszali mieszkańcy, że już ok. 16.00, czyli półtorej godziny przed wybuchem, dzwonili do pogotowia gazowego, że ulatnia się gaz, ale nie było reakcji - powiedział Szklarz. Do serii wybuchów w ok. 40 kuchenkach gazowych doszło we wtorek wczesnym wieczorem na trzech zielonogórskich osiedlach. Na miejsce szybko zaczęły docierać wozy strażackie, karetki pogotowia i policja. Odcięto prąd i dopływ gazu, ewakuowano ok. 6,5 tysiąca ludzi z zagrożonych mieszkań.