Zofia Jurusik (76 l.) z Żar jest po udarze mózgu. Ma częściowy paraliż jednej strony ciała. - Na jedną nogę wcale nie staję. Ręką też nie mogę ruszać. Nie zawsze mam tyle sił, żeby podnieść się z łóżka. A jak już wstanę, to ujdę zaledwie parę kroków. Nie mogę nawet dojść do ubikacji, która jest na zewnątrz - płacze pani Zofia. Przez pół roku niepełnosprawna kobieta żyła w swojej kawalerce przy ul. Zwycięzców w Żarach zdana tylko na siebie. - Kiedyś szliśmy z kolegami i ta pani była w oknie. Zawołała nas i poprosiła, żebyśmy kupili jej zapałki i przynieśli jedzenie. Płakała - opowiada Kuba (11 l.). Chłopcy pomogli jej rozpalić w piecu i przynieśli ze swoich domów jedzenie. Od tej pory codziennie odwiedzają panią Zofię. - Jak pierwszy raz tu wszedłem, to było strasznie. Bardzo śmierdziało w całym mieszkaniu. Bałagan straszny - mówi Damian (15 l.). - Codziennie otwieramy okno, żeby wywietrzyć, ale smród jest nadal taki sam. Ostatnio posprzątaliśmy w pokoju, bo było tak porozwalane, że nie można było wejść - dodaje Konrad (11 l.). Trzy dni nic nie jadła Dramatycznym losem kobiety zainteresowało się wiele osób. Między innymi pani Kazimiera, siostra pierwszego męża pani Zofii. - Ostatni raz byłam tu latem. Z początku było dobrze, bo jej córka przychodziła. Była lodówka, telewizor, radio. W mieszkaniu było czysto - wspomina pani Kazimiera. Potem pani Kazimiera sama zachorowała i nie odwiedzała pani Zofii aż do grudnia. - To, co teraz tutaj zastałam, to jest tragedia. Nic nie ma w mieszkaniu - ani lodówki, ani telewizora. Ona goła, głodna, zapłakana. Mówiła, że od trzech dni nic nie jadła. Prosiła mnie o kawałeczek chleba. Poszłam do marketu po chleb, margarynę, mleko, pasztetową. Zjadła wszystko - opowiada pani Kazimiera. Kobieta zaalarmowała pomoc społeczną. - Kilka razy to zgłaszałam, ale nikt z MOPS-u nie zareagował. Dopiero jak poszłam na policję, coś się ruszyło. Przysłali opiekunkę - dodaje pani Kazimiera. Prąd odcięty Dlaczego staruszka znalazła się w tak dramatycznej sytuacji? Pani Kazimiera uważa, że to przez córkę, która przestała opiekować się matką. - Od miesiąca tu przychodzę dzień w dzień i ani razu jej nie widziałam. Jak można tak zostawić żywego człowieka, bez ogrzewania, jedzenia, leków. Bezdomnymi psami ludzie się bardziej interesują - denerwuje się pani Kazimiera. Staruszka unika odpowiedzi na pytania o córkę. - Jak ona przyjdzie, to płacze i ja razem z nią. Ma trójkę swoich dzieci, niech je wychowa - mówi pani Zofia. Przez kilka miesięcy nie wychodziła z mieszkania. Nie mogła opłacić rachunków, wykupić leków. Prąd już ma odcięty. - Listonosz jak wpadnie z emeryturą, to jak po ogień. Raz zapuka i leci dalej. Zanim ja się doczołgam do drzwi, już go nie ma - mówi pani Zofia. Z pomocą nie przyszli też sąsiedzi. Kiedy próbujemy zapytać dlaczego, nie otwierają drzwi. - Teraz nie otwierają, ale wcześniej jeden sąsiad krzyczał na nas, żebyśmy tu nie przychodzili, bo ta pani ma sobie sama radzić - opowiadają chłopcy. - No właśnie. Tu jest taka sąsiadka, która nawet na mnie krzyczała, że ona ma córkę, że ma sobie sama radzić. Trochę ją postawiłam do pionu - dodaje pani Kazimiera. Nie mogą zmusić do opieki - Ja jestem tu raptem trzy dni. W mieszkaniu było zimno, panował bałagan. Teraz staram się to wszystko jakoś doprowadzić do ładu. Będę też przynosiła tej pani obiady ze stołówki charytatywnej - mówi opiekunka przysłana przez pomoc społeczną. Chłopcy uważają, że najważniejsze to sprowadzić lekarza do pani Zofii i wykupić jej lekarstwa. Pani Kazimiera sugeruje, że najlepiej byłoby umieścić kobietę w Domu Pomocy Społecznej, bo sama nie jest w stanie sobie poradzić. - Sprawa jak wiele innych - kwituje Stefan Łyskawa, kierownik MOPS-u w Żarach. - Miejsce w Domu Pomocy Społecznej oferujemy osobom, którym nie jesteśmy w stanie zapewnić opieki. Muszą jednak wyrazić na to zgodę. Jeśli ktoś się nie zgadza, a istnieje zagrożenie zdrowia i życia, zwracamy się o pomoc do sądu. Niestety, teraz wszędzie są długie kolejki. Nie pamiętam, czy w sprawie tej pani kierowaliśmy wniosek do DPS - mówi S. Łyskawa. I dodaje, że opieka społeczna nie może zmusić córki pani Zofii do opieki nad matką. - Możemy jedynie sądownie zmusić ją do wypłacania alimentów na rzecz matki. Nie mamy prawnych instrumentów, aby zmusić ją do zwyczajnego dbania o matkę - wyjaśnia kierownik. Jak sprawdziliśmy, po naszej interwencji, do pani Zofii przychodzi opiekunka społeczna, która rozpala jej w piecu, przynosi jedzenie i ubrania. Pani Zofia została także zbadana przez lekarza. Być może niedługo będzie miała podłączony prąd. Córka nadal nie interesuje się jej losem. Marta Czarnecka