Jak poinformował rzecznik Prokuratury Okręgowej w Zielonej Górze Grzegorz Szklarz, postępowanie ma wykazać, czy ktoś jest winny niedopilnowania dziecka. Z dotychczasowych ustaleń wynika, że gdy Julia zaginęła, w domu była jej matka i dziadkowie. Dziewczynka w tym czasie miała być na podwórku i bawić się z psem pod opieką nastoletniego kuzyna. Zeznał on, że stracił Julię z oczu na ok. 8-10 minut, kiedy poszedł rąbać drewno. Dziewczynka zaginęła w piątek ok. godz. 16.30, pół godziny później zgłoszenie odebrała policja. Poszukiwania trwały kilkanaście godzin. Dziecka szukało ponad 250 policjantów, strażaków, ratowników medycznych i mieszkańców. W działaniach wykorzystano policyjny śmigłowiec z kamerą termowizyjną i psy tropiące. W sobotę około godz. 6.45 dziecko odnalazła, ok. 3,5 km od domu, grupa strażaków ochotników. Pogotowie zabrało dziewczynkę do szpitala w Zielonej Górze. Według rzeczniczki Szpitala Wojewódzkiego w Zielonej Górze Bogusławy Kornowicz, dziecko trafiło do lecznicy wyziębione, z podejrzeniem odmrożenia stóp i rączek. - Wszystkie niepokojące objawy cofnęły się. Dziewczynka czuje się dobrze i jeśli badania kontrolne wypadną pozytywnie, jeszcze dzisiaj będzie mogła wrócić do domu - powiedziała Kornowicz.