Tego dnia przed sądem w Zielonej Górze odbyła się druga rozprawa w procesie dotyczącym zabójstw na plebaniach. Do morderstw doszło w styczniu ub. roku w Ciosańcu (Lubuskie) i Serbach (Dolnośląskie). Oskarżony oświadczył w środę, że nie chce uczestniczyć w rozprawie. Sąd, przy braku sprzeciwu stron, uznał, że jego obecność na razie nie jest konieczna. W tej sytuacji policja zabrała Marcina M. do aresztu, przewód toczył się dalej. Sąd rozpoczął przesłuchania świadków - mieszkańców Serbów i Ciosańca oraz osób, które mogły mieć kontakt z oskarżonym, m.in. podczas jego pobytu na Wybrzeżu. Jako pierwszy zeznawał proboszcz z Ciosańca, który odkrył zwłoki swojej gospodyni. Wśród świadków był także mąż jednej z zamordowanych kobiet. Zeznania złożyło dziewięć osób. Kolejnych dziewięciu świadków sąd ma przesłuchać w czwartek. Na ten dzień nie zarządzono już doprowadzenia oskarżonego. Jak podkreśliła w rozmowie z sędzia z Sądu Okręgowego w Zielonej Górze Aldona Trznadel, sąd może wezwać oskarżonego w każdej chwili. Proces przeciwko M. rozpoczął się 2 marca. Wówczas mężczyzna odmówił składania wyjaśnień i udzielania odpowiedzi na pytania, odwołał także wyjaśnienia ze śledztwa. 25-letniemu Marcinowi M. prokuratura zarzuciła zabójstwo z pobudek zasługujących na szczególne potępienie. Grozi mu dożywocie. W śledztwie M. mówił, że zabijał z nienawiści do księży katolickich, ale w marcu, po odczytaniu aktu oskarżenia, nie tylko odwołał wyjaśnienia, ale także zaprzeczył, by zabijał. 11 stycznia 2008 roku, w Ciosańcu niedaleko Sławy Marcin M. miał zabić siekierą gospodynię księdza i ukraść rzeczy o wartości ponad tysiąca złotych. Do kolejnych dwóch zbrodni doszło następnego dnia w Serbach. Sprawca zabił tam księdza i jego gospodynię. Także splądrował plebanię, zabrał pieniądze (ok. 50 tys. zł), a z miejsca zbrodni odjechał samochodem zabitego księdza. Spalony wrak auta znaleziono kilka dni później niedaleko Krosna Odrzańskiego (Lubuskie). Marcina M. zatrzymała przypadkiem, podczas rutynowej kontroli, niemiecka policja. Przeprowadzone badania biegłych psychiatrów wykluczyły, by mężczyzna w chwili popełniania zbrodni miał ograniczoną świadomość bądź cierpiał na jakąś chorobę psychiczną. Biegli uznali, że oskarżony może normalnie stanąć przed sądem.