Na słupach ogłoszeniowych w Żarach pojawiły się plakaty z przyciągającymi uwagę napisami: "Prawo jady na Ukrainie. 100 procent zdawalności". - U nas zdają wszyscy - zapewnia mężczyzna, kiedy dzwonimy pod podany na ogłoszeniu numer. I opowiada, że organizowaniem prawka na Ukrainie zajmuje się jego firma spod Bolesławca. Wyjaśnia też, dlaczego na Ukrainie jest łatwo zdać. - Na egzaminie nawet nie wyjeżdża się na miasto. Ukraińcy wstydzą się przed nami, obcokrajowcami, że mają takie złe drogi. Odbywa się tylko na placu albo nawet w ogóle, jak jest brzydka pogoda. Najbliższy termin wyjazdu na Ukrainę już w połowie stycznia. - Mamy teraz 5 osób, a zabieramy zawsze 7, więc są jeszcze dwa miejsca - zachęca organizator. - Jedziemy do Lwowa dwa razy po dwa dni, wyjazdy we wtorki, wracamy w piątki, a jak się uda wszystko szybko załatwić, to i w czwartki. - Czyli w cztery dni uczymy się jeździć? - pytamy. - Nie ma w ogóle nauki. Jedziemy tam, by wszystko załatwić - odpowiada mężczyzna i wymienia: - Po pierwsze, należy wziąć paszport, musimy go tam przetłumaczyć na ukraiński. Musimy zrobić tam zdjęcie do prawka, bo oni mają inne wytyczne. Potem załatwiamy czterech lekarzy, by wystawili pozytywną opinię lekarską. I na koniec zameldowanie na 3 miesiące. - Ale gdzie? - dopytujemy. - Niech się już tym pani nie interesuje. My wszystko załatwimy, będzie pani zameldowana we Lwowie, u rodziny w prywatnym mieszkaniu - wyjaśnia mężczyzna. Dopiero jak mamy takie zameldowanie, to można złożyć dokumenty do egzaminu na prawo jazdy. Tłumacz zrobi testy Organizator zapowiada, że egzamin zdaje się podczas drugiego wyjazdu na Ukrainę. - Przy egzaminie pisemnym jest z panią tłumacz. Pani nie zna ukraińskiego, prawda? No właśnie. To on zrobi za panią testy, więc nic się nie trzeba uczyć - mówi mężczyzna. - Potem tylko zostaje plac, ale z tym nie będzie problemu. A na koniec otrzymuje się świadectwo zdania egzaminu i ukraińskie prawo jazdy. Po przyjeździe do Polski, w pół roku, należy je wymienić na polski dokument. Procedura trwa ponad 2 miesiące. - Ale ja nie umiem jeździć - przyznaje dziennikarka, podająca się za potencjalnego kursanta. - To ja za panią na placu pojadę - odpowiada organizator. - Ale jak już wrócę z Ukrainy, to dalej nie będę potrafiła jeździć. - To sobie pani wykupi w ośrodku 10 lekcji i się pani nauczy - kwituje mężczyzna. Za ukraińskie prawko organizatorzy liczą sobie 2 tys. dolarów, około 6 tys. zł. Hej sokoły! Omijajcie... Ireneusz Plechan, dyrektor Wojewódzkiego Ośrodka Ruchu Drogowego w Zielonej Górze, dziwi się ludziom, którzy z tego korzystają. - W Polsce, za cały kurs, nawet jakby mieli podchodzić do egzaminu kilka razy, zapłacą ok. 2,5 tys. zł. A najważniejsze, że nauczą się jeździć - mówi I. Plechan. - To szkodzi wszystkim użytkownikom drogi. Boję się, co będzie się działo na drogach, na które wyjadą ludzie z prawem jazdy zdobytym na Ukrainie. Dyrektor uważa, że sprawą powinna zająć się prokuratura. - Zastanawiam się, czy nie złożyć zawiadomienia. Bo wygląda na to, że to nie jest zdawanie, ale załatwianie prawa jazdy. Słyszałem o tego typu firmach w Polsce, ale do tej pory nie wiedziałem, że działają też na terenie województwa lubuskiego - mówi I. Plechan. Tadeusz Wojtiuk, naczelnik wydziału komunikacji i dróg w Starostwie Powiatowym w Żarach, przyznaje, że przez dwa lata o wymianę ukraińskiego prawa jazdy na polskie ubiegało się 10 osób. - Ale my nie sprawdzamy, w jaki sposób zostało uzyskane prawo jazdy. Wysyłamy dokumenty do ambasady z prośbą o potwierdzenie danych, czyli sprawdzamy jedynie legalność dokumentów - wyjaśnia T. Wojtiuk. - Jestem zbulwersowany. Coś podobnego! - denerwuje się Mirosław Górny, właściciel szkoły nauki jazdy w Żarach. - To jest jawne produkowanie bandytów drogowych. Myślę, że tych, którzy to robią, należy ścigać. To banda oszustów. Tu jest ewidentne łamanie prawa - uważa M. Górny. I zwraca się do wszystkich wybierających się na prawo jazdy, by nie korzystali z usług tej firmy. - Będą mieć prawko praktycznie od ręki, ale wyjadą na ulicę i zabiją siebie lub kogoś. Nie udowodnicie mi Uzyskanie prawka na Ukrainie organizuje legalnie funkcjonujący i szkolący kierowców ośrodek nauki jazdy w Nowogrodźcu. Z klientami zainteresowanymi ukraińskim dokumentem umawia się tylko na komórkę. Zabiera ich za granicę spod domu, po wpłaceniu 150 dolarów zaliczki. - Proszę, napiszcie ten artykuł. Tylko mi zrobicie dobrą reklamę. Nie jesteście w stanie udowodnić, że robię coś nielegalnie - powiedział właściciel ośrodka nauki jazdy, kiedy dziennikarze przyznaliśmy się do prowokacji dziennikarskiej. Aneta Czyżewska