Akt oskarżenia w tej sprawie został przesłany do sądu. Według policji, łupem gangu padały popularne marki aut, m.in.: audi, volkswageny i seaty. Łącznie zarzuty dotyczą kradzieży ponad 60 samochodów. Odzyskano cztery pojazdy o łącznej wartości 97 tys. zł. Policja szacuje, że straty wyrządzone przez szajkę mogą sięgnąć ok. jednego mln zł. - Główny podejrzany, 32-letni mężczyzna, zatrudniał kilkanaście osób, które utrzymywały się z procederu. Członkowie grupy przestępczej zarabiali od kilku do kilkudziesięciu tysięcy zł - powiedziała Justyna Migdalska z zespołu prasowego lubuskiej policji. Policja ustaliła, że grupa była podzielona na mniejsze zespoły, z reguły ich członkowie nie znali się. Jedni samochody kradli, drudzy cięli je na części, a inni sprzedawali skradzione części bądź całe auta. Do legalizacji skradzionych samochodów przestępcy używali m.in. rozbitych aut, które tanio kupowali za zachodnią granicą. Grupa działała w Lubuskiem i ościennych regionach: Wielkopolsce i na Dolnym Śląsku. Zebrany materiał dowodowy pozwolił na oskarżenie dziewięciu osób w charakterze członków grupy oraz ośmiu kolejnych, które miały mieć związek z jej działalnością. Szef grupy od ponad roku przebywa w areszcie. Niektórym z oskarżonych w tej sprawie grozi nawet do 15 lat więzienia.