Ponad miesiąc temu reporter RMF FM Krzysztof Kot opisał, w jakich skandalicznych warunkach pracowały Filipinki. Zamiast obiecanych 500 dolarów miesięcznie zarabiały najwyżej po kilkaset złotych. Zdaniem kontrolerów z Zielonej Góry w agencji pracy tymczasowej w Gorzowie Wielkopolskim doszło do oszustwa. Chodzi o wysokość zarobków, które oferowano kobietom jeszcze na Filipinach, a także o to, że miały być zatrudnione na umowę o pracę, a były na umowę-zlecenie. Z kolei zdaniem lubelskich inspektorów Filipinki w ogóle nie miały prawa pracować w Bedlnie Radzyńskim. Wykryto także inne nieprawidłowości. PIP skierowała do prokuratury doniesienie o braku zabezpieczeń pracowników pracujących na platformach do zbioru pieczarek oraz utrudnianie kontroli. Inspektorzy nie zostali wpuszczeni do niektórych miejsc. Poza tym Polacy zamiast umów o pracę dostawali umowy o dzieło.