- Ona kręci, pewnie ma coś do księży, ale to nie znaczy, że ma się w ten sposób odgryzać. Jak tylko wróci z urlopu komendant straży miejskiej, powiem mu, żeby ją przesłuchał - mówi o strażniczce jeden z parafian, który skontaktował się z "Tygodnikiem Krąg". O co chodzi? To ksiądz kierował fordem Sprawę potrącenia nastolatka przez emerytowanego księdza z parafii św. Józefa Rzemieślnika odbiła się w Nowej Soli szerokim echem. Według ustaleń policji, ksiądz nie udzielił rowerzyście pierwszeństwa, potrącił go i odjechał bez udzielenia mu pomocy. Do kolizji doszło w środę 15. lipca przy ul. Muzealnej. Świadkiem zdarzenia była strażniczka miejska, która, będąc już po służbie, spisała numery rejestracyjne samochodu i zadzwoniła na policję. Próbowała też zatrzymać kierowcę, ale ten odjechał. Dziennikarze tygodnika dotarli do sporządzonej przez nią notatki służbowej. - Kierujący pojazdem zatrzymał się, a gdy zobaczył chłopaka leżącego przy rowerze, ominął go i chciał odjechać. Podbiegłam w kierunku pojazdu, dając kierującemu znak do zatrzymania się, jednak kierowca odjechał, nie udzielając pomocy rowerzyście - można przeczytać w dokumencie. Rowerzyście na szczęście nic się nie stało. Policjanci dzięki numerom spisanym przez strażniczkę szybko dotarli do kierowcy, ukarali go 500-złotowym mandatem i punktami karnymi. "Tygodnik Krąg" ustalił, że kierowcą był ksiądz Edward Kornaus z parafii św. Józefa Rzemieślnika. Duchowny, mimo że mandat przyjął (zgodnie z prawem oznacza to przyznanie się do winy - przyp. red.) przedstawia zupełnie inną wersję zdarzeń. Nie wypiera się tego, że potrącił chłopca, ale twierdzi, że to rowerzysta wjechał w auto, a winę "wmówili" mu policjanci, którzy mieli powiedzieć: "Jak jest zajście między nieletnim i pełnoletnim, to zawsze jest winny pełnoletni". Ksiądz zaprzecza również, że uciekał z miejsca wypadku bez udzielenia pomocy. Jego zdaniem to chłopak uciekł (rozmowa z księdzem poniżej). Ksiądz miałby kłamać? Anna Szwarczyńska, rzeczniczka nowosolskiej policji tydzień temu obiecała dziennikarzom, że sprawdzi wersję księdza. - Rozmawiałam z policjantem, który był na miejscu i wypisał księdzu mandat. Zaprzeczył, żeby mówił rzeczy, o których opowiada duchowny. Było to zwykłe poinformowanie o prawie do odmowy przyjęcia mandatu. - mówi policjantka. W jej słowa w ogóle nie wierzą wierni z parafii św. Józefa, którzy skontaktowali się z redakcją. - Jestem człowiekiem wierzącym, znam tego księdza, jeździłem z nim na pielgrzymki i mu wierzę. Ksiądz miałby kłamać? Chciał udzielić pomocy chłopakowi, ale on wstał i uciekł - mówi jeden z parafian. - Skoro nastolatek uciekł, skąd policja wiedziała, że miał 16 lat i dlaczego strażniczka miejska napisała w notatce, że nie doznał żadnych obrażeń? Wszystko na to wskazuje, że rowerzysta został na miejscu - zauważamy. - Podejrzewam, że strażniczka miejska to rodzina tego chłopaka. Zresztą ona kręci, pewnie ma coś do księży, ale to nie znaczy, że ma się w ten sposób odgryzać. Jak tylko wróci z urlopu komendant straży miejskiej powiem mu, żeby ją przesłuchał. A może ten chłopak po chwili wrócił - spekuluje mężczyzna. - Skoro ksiądz wziął winę na siebie, przyjął mandat, to przecież by też pomógł - dodaje inna parafianka. Wierni uważają, że policja wprowadziła w błąd księdza, a teraz się tego wypiera. - To normalne teraz się bronić - mówi zwolennik duchownego. Marek Flieger, zastępca komendanta straży miejskiej zapewnia: - Według relacji strażniczki rowerzysta cały czas był na miejscu. Również policja odpiera zarzuty wiernych. - Kiedy nasz patrol przyjechał na miejsce kolizji, oprócz strażniczki miejskiej był tam również poszkodowany rowerzysta i dwóch innych świadków. Wszyscy przedstawiali taką samą wersję zdarzeń - mówi A. Szwarczyńska. Rozmowa z księdzem Edwardem Kornausem Krzysztof Kołodziejczyk: Opowie ksiądz jak to było? Ks. Edward Kornaus, z parafii pw. św. Józefa Rzemieślnika: Nie wiadomo skąd się wziął (rowerzysta - przyp. red. ), wjechał mi pod maskę. Ja się zatrzymałem, stanąłem, otworzyłem drzwi i mówię: "Co się stało". Nic się nie odezwał, wstał i poleciał. Uciekł? Tak. Jak zniknął, to ja pojechałem dalej. Według strażniczki miejskiej, która była świadkiem kolizji, ksiądz odjechał nie udzielając pomocy. On sam wstał, wziął wiaderko, rower i poszedł. Strażniczka miejska kłamie? Ja nie wiem czy ten strażnik tam był, nie pojawił się, nie widziałem go. Strażniczka nie była w mundurze, dlatego ksiądz jej nie rozpoznał. W notatce z tego zdarzenia pisze, że dawała księdzu znak, żeby się zatrzymał, ale nie było reakcji. Skąd! Panie, to jest kłamstwo. Nikt nie próbował mnie zatrzymać. Komuś zależy na tym, żeby zaszkodzić Kościołowi i księdzu. Próbował ksiądz pomagać? Naturalnie! Stanąłem, no bo przecież nie mogłem jechać. Leżał przed maską. Zgasiłem silnik, otworzyłem drzwi i powiedziałem: "Coś zrobił, co ci jest". Wstał, złapał to wiaderko i uciekł. Policja twierdzi, że to była księdza wina, ksiądz, że to policja "wmówiła" mu winę. Jeśli to ksiądz ma rację, to policjanci wprowadzili księdza w błąd... Ale to ja winien? Ja wierzę policji. Jeśli to prawda, to policjanci mogli naruszyć swoje obowiązki. Czy ksiądz złożył albo będzie chciał złożyć skargę? Nie, absolutnie nie. Oni twierdzą, że to jest kolizja drogowa i ponieważ był niepełnoletni, to ktoś musi być winny, czyli pełnoletni. Co ja miałem zrobić. Jeśli ksiądz czuje się niewinny, to mógł np. odmówić przyjęcia mandatu. No mogłem, ale co by to zmieniło, jak policjanci mówili, że on nie będzie ukarany, tylko ja. Tak policja powiedziała? Tak. Ksiądz przyjął mandat z dobrego serca? No pewno. Ksiądz konsultował się z jakimś prawnikiem? Nie, nie wzywałem i nie konsultowałem się z prawnikiem. To by było naturalne. Człowiek, który czuje się niewinny, szuka pomocy u prawnika. Nie chciał ksiądz tego "wyprostować". Co wyprostować? Według moich informacji ksiądz jednak szukał porady prawnika... (Dłuższa cisza) Ale to prywatnie. Zawsze można się gdzieś tam zwrócić prywatnie. Ktoś mi doradził, żeby się zapytać. Prawnik powiedział, że jeżeli przyjąłem mandat, to trzeba zapłacić i tyle. Autor: Krzysztof Kołodziejczyk