Arka Nowa Sól - Orzeł Ząbkowice Śląskie 1:3 (0:1) Bramki: Wróbel 75' - Świerzawski 45', Woźniak 88', Wiszowaty 89' Arka: Perwiński, Ilnicki (69?' Mądrochowski), Chrobot (ż), Galuś, Kaźmierczak, Wróbel (ż), Pojnar, Wilusz, Hajdamowicz (46' Struzik), Gad, Pawlak. Nie ulega wątpliwości, że ten mecz powinien być meczem wygranym. Zespół Arki w pełni na to zasłużył grą przez cały mecz. W świat poszedł jednak wynik, nikt nie będzie pamiętał, jak zespół grał, pamiętać będzie się tylko o fakcie porażki. A jej przyczyn było kilka - dekoncentracja w kluczowych momentach, podstawowe błędy w defensywie i w końcu nieco szaleńcza strategia rozgrywania końcówki meczu. Tak bardzo Arka chciała wygrać, aż przegrała. Znów gol do szatni Pierwsza połowa meczu okrutnie wynudziła. Po budzącym początku, kiedy Balicki strzelił ze środka boiska sprawiając spory problem Perwińskiemu, na boisku zapanował spokój. W 12 minucie nad poprzeczką uderzył Pawlak, w 15 minucie ten sam zawodnik uderzył obok bramki po dośrodkowaniu Gada z lewej strony boiska. Poza tym działo się niewiele. Trudno wskazać na przewagę któregokolwiek zespołu. Po 30 minucie wszystko stanęło w miejscu. Goście wysoko złapali krycie, żaden z naszych zawodników nie kwapił się do biegania bez piłki, obrońcy wymieniali między sobą podania w oczekiwaniu na jakiś ruch z przodu. Sielankowy nastrój prysł w ostatniej minucie pierwszych 45 minut. Co często robi Arka w końcówce połowy? Traci bramkę. Nie inaczej było w tym meczu. Z boku pola karnego zrobił się mały kocioł, dwoma naszymi zawodnikami zakręcił Chęciński i dośrodkował wzdłuż pola karnego. Żaden za naszych zawodników nie przeciął tej piłki, ta trafiła do kompletnie pozostawionego bez krycia Świerzawskiego. Ten przyjął, kopnął, piłka niemrawo poturlała się po długim rogu, trafiła w słupek i wkulała się do bramki. Strzał był klasycznym farfoclem, kulanką, mimo to piłka znalazła drogę do siatki. Bramka była kumulacją kilku błędów, po pierwsze - za łatwo dali się ograć nasi piłkarze przy dośrodkowaniu, po drugie - nikt nie przeciął tej piłki w polu karnym, po trzecie - Świerzawski stał kompletnie niepilnowany w polu karnym, trudno mi powiedzieć, gdzie w tym momencie był Konrad Hajdamowicz, bo Świerzawski to pomocnik z tej strony, na której grał Hajdamowicz, siłą rzeczy więc powinien być chyba pod nadzorem naszego lewego pomocnika. Zmasowane ataki Arki Na drugą połowę zespół Arki wyszedł mocno zmobilizowany. Od początku połowy wyraźnie nadawaliśmy ton grze. W ciągu pierwszych 10 minut drugiej połowy mieliśmy kilka doskonałych sytuacji do zdobycia bramki. W 47' Gad doskonale wystawia piłkę Ilnickiemu w pole karne, ten jednak nie trafia czysto i piłka ląduje w rękach Buchli. W 50' Kaźmierczak dośrodkowuje, akcję zamyka Pawlak, po jego strzale bramkarz z trudem przenosi piłkę nad poprzeczką. W 53' i 54' dwukrotnie szukał szansy Wróbel. Najpierw strzał z głowy obronił bramkarz Orła, po chwili po podaniu Ilnickiego nasz pomocnik uderzył nad poprzeczką.