Dla Ewy Pilch, młodej nauczycielki języka polskiego w PSP nr 8 tegoroczny "ząjączek" nie był łaskawy. Tuż przed świętami wielkanocnymi dostała wypowiedzenie z pracy. W uzasadnieniu dyrektor tłumaczył, że nauczycielka ma wśród polonistów najkrótszy staż pracy. Zarzucał jej również, że nie angażuje się w pracę. Nauczycielka nie zgadza się z argumentami dyrektora (w szkole pracuje polonistka z krótszym stażem - przyo. red.) i domaga się uznania wypowiedzenia za bezpodstawne i przywrócenia do pracy. "Boję się o swoją pracę" Proces ruszył pod koniec sierpnia. W ubiegły piątek odbyła się kolejna rozprawa. Zeznawało pięciu świadków, których powołał dyrektor szkoły. Z ust jednej z nich, Agnieszki D. padły przerażające zeznania. Kobieta przytoczyła przed sądem rozmowę, jaką przed rozprawą przeprowadził z nią dyrektor. Według niej dyrektor mówił, że jeśli sąd w wyroku nakaże ponowne przyjęcie E. Pilch, to wtedy ona może stracić pracę - Czuję się zastraszana. Boję się tego, co mnie może spotkać po rozprawie. Może nie od razu, może nie w tym roku, ale że mogę zostać zwolniona - mówiła roztrzęsiona nauczycielka. Kobieta przyznała również, że to ona, a nie zwolniona nauczycielka ma najkrótszy staż pracy. Mariusz Pojnar