Nasi wojacy szykujący się do misji w Afganistanie ćwiczą w Wędrzynie koło Sulęcina. Na próżno jednak próbowaliśmy przyjrzeć się ich wprawkom. Całkowity zakaz wstępu - stwierdza dziennik. Na temat misji nie chcą z nami rozmawiać nawet zaprzyjaźnieni oficerowie. Zapowiedziano im, że przecieki oznaczają pożegnanie z armią. W dowództwie 11. Lubuskiej Dywizji Kawalerii Pancernej też na próżno wczoraj pytaliśmy. Pary z ust nie puszczają ani pułkownicy, ani generałowie - przyznaje "GL". - Sprawa wyjazdu do Afganistanu pozostaje w gestii dowódcy wojsk lądowych - mówi odpowiadający za kontakty z prasą w 11. dywizji Grzegorz Majewski. - Na szczeblu dywizji nie jesteśmy kompetentni - dodaje. Wojskowi przyznają nieoficjalnie, że są nie tyle niekompetentni co... niezorientowani. Według dziennika, w grupie wybierającej się do Afganistanu aż huczy od spekulacji. Więcej jest jednak gdybania niż pewników. Nikt nie potrafi nawet powiedzieć, do jakiej części Afganistanu trafią nasi żołnierze. Początkowo miał to być Bagram. Tymczasem dziś mówi się o wschodniej - bardziej niebezpiecznej - części kraju. Wbrew opiniom doświadczonych dowódców, zrezygnowano z wysłania do Afganistanu kompanii czołgów PT-91 Twardy. Powód? Koszty ich transportu. Pojadą kołowe transportery opancerzone rosomak, choć nie rozwiązano wciąż problemu wzmocnienia ich pancerza - uważa dziennik. Za to o Afganistanie dużo i chętnie mówią politycy. Dla nich wojna się zaczęła, a jej ofiarą padł podobno minister Radosław Sikorski. Chciał on od MSZ 30 mln zł na zapewnienie bezpieczeństwa naszym żołnierzom w Afganistanie. Resort dyplomacji odmówił, twierdząc, że wojskowi nie byliby w stanie wydać rozsądnie takiej kwoty. Pieniądze z MSZ wsparłyby naszą misję w Afganistanie. Oficjalnie byłyby przeznaczone na pomoc humanitarną, w rzeczywistości chodziło o bezpieczeństwo wojska. Według pomysłu MON, pieniędzmi dysponowaliby oficerowie wywiadu. Mogliby kupować przychylność miejscowej ludności: budować szkoły, szpitale, wiercić studnie. Rząd powiedział nie, więc minister się pożegnał - pisze "Gazeta Lubuska".