- Na starość na taką poniewierkę mi przyszło - płacze pani Maria. Przez całe życie pracowała na roli. Na stare lata przepisała synowi swój dom, a sama przeniosła się do jednego pokoiku z korytarzem i osobnym wejściem. - Jakieś 20 dni temu syn odłączył mi światło. Zrobił się ordynarny - mówi kobieta. Nie rozumie, o co chodzi synowi. Płaci mu co miesiąc 30 zł za prąd. - Ostatnio mi wykrzyczał, że prąd zdrożał. No to z sąsiadem obliczyłam, że będę dawała mu 40 zł. Wziął, ale światła nie włączył - płacze pani Maria. Po ciemku potyka się i przewraca. Uważa, że syn i synowa zawzięli się na nią. - Nie mają litości. Dokuczają mi. Kpią ze mnie. Ja mam osiemdziesiąt lat, potrzebuję opieki - mówi schorowana kobieta. - Myślałam, że na starość koło nich będzie mi dobrze. On sam miał u teściów krzyż pański, a teraz ja mam z nim. W moim pokoju jest jak w dżungli. Oni liczą na to, że w końcu wykończę się nerwowo, nałykam się tabletek i zginę - mówi pani Maria. Wysyłkowe głupoty Józef, jej syn, który mieszka z żoną i synem (córka studiuje w Gorzowie Wielkopolskim), przyznaje się do odłączenia prądu. - Przez całą noc pali światło. W dzień śpi, a w nocy urzęduje. Krzyżówki rozwiązuje i propagandę w gazetach czyta! I to przy żarówce setce, mimo że wkręciłem jej czterdziestkę - denerwuje się pan Józef. Narzeka, że matka płaci za mało i do tego z opóźnieniem. A emeryturę ma dobrą, po mężu kolejarzu. - Jak zachorowała na raka, to tak mi jej szkoda było. Chodziłam do szpitala, opiekowałam się nią, a ona za to mi 10-20 zł dała. A jak wnuczki z Żar przyjdą, to po 100 zł dostają. Moje dzieci się nie liczą, tylko te z Żar - żali się synowa pani Marii. - Pieniądze wydaje na te wysyłkowe głupoty. Listonosz tylko paczki przynosi po 100, 200 zł, a nam, jak żona nie miała pracy, ani groszem nie pomogła. Jak dostaje emeryturę, to listonosz pół godziny pod płotem czeka na końcówkę - mówi pan Józef. Syn narzeka, że pani Maria chodzi po wsi i roznosi plotki o rodzinie. - Chcieliśmy jej pomóc w odremontowaniu pokoju, sprzątaniu, ale ona jest bardzo chytra. No i pieniądze na kolorowe gazety to ma! - mówi synowa. Konflikt udało się rozwiązać. Pan Józef zażądał od mamy 100 zł miesięcznej opłaty za prąd, wywóz śmieci i ubezpieczenie domu. Pani Maria próbowała zbić cenę do 80 zł. Ostatecznie zapłaciła 100 zł. Tego samego dnia syn podłączył jej światło. Marta Czarnecka